Zabijcie mnie, ale już sama się pogubiłam w tym czasie akcji i nie jestem pewna, kiedy rozgrywa się ten rozdział. Lmao. ^^ Wydaje mi się, że tak około kwietnia, ale pewności nie mam, a mój mózg trochę już odmawia współpracy. :3 Jak się ogarnę, to myślę, że w następnym rozdziale Wam przybliżę, jak to dokładnie jest. Tymczasem miłej lektury. :*
* * *
Siedziałam
i się uczyłam, gdy nagle usłyszałam ciche pukanie.
–
Proszę! – zawołałam.
Drzwi
się otworzyły, ale ja nie podniosłam wzroku znad książki. I wtedy nagle
usłyszałam męskie chrząkanie, dlatego gwałtownie oderwałam się od lektury. Z
wrażenia upuściłam długopis. Zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno nie sen.
Podniosłam się z miejsca, cały czas się w niego wpatrując.
–
Ja was zostawię – powiedziała Julie i wyszła.
Drzwi
się zamknęły, a my cały czas patrzyliśmy na siebie, aż postanowiłam przerwać tę
krępującą ciszę.
–
Co tu robisz…? – spytałam. – Przecież… wieczorem macie koncert.
–
Wiem, za trzy godziny – odparł.
–
Więc co…?
–
Przyszedłem, bo… – Zrobił trzy małe kroki w moją stronę. – Bo nie mogę
zapomnieć, Zoey. Staram się, ale chyba nie umiem. Utrzymujemy kontakt, ale to
nie to samo. Chciałbym cię widywać na co dzień. Wiem, że to bez sensu, ale…
zakochałem się. I tak mi z tym źle… bo jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie
mogę dać ci tyle, na ile zasługujesz. Te wszystkie koncerty… nie, to nie ma
sensu. Przyszedłem, bo chyba powinnaś wiedzieć. Nie chcę cię ranić.
Odwrócił
się do mnie tyłem i skierował w stronę drzwi.
–
Brad… – jęknęłam. – Zranisz mnie, jeśli teraz wyjdziesz.
Stanął
do mnie przodem.
–
Tęskniłam za tobą – wyszeptałam. – Proszę, jeżeli… jest jakiś… cień szansy, to…
chcę spróbować. Czuję… to samo, co ty, ale nie jest mi łatwo… no wiesz… o tym
mówić.
Podszedł
do mnie, złapał za uda poniżej pośladków, a następnie podniósł do góry.
–
Brad! – roześmiałam się.
On
również zaczął się śmiać.
–
Zoey… – jęknął.
Nie
postawił mnie na ziemi, ale stanął w miejscu. Oplotłam nogami jego biodra i spojrzeliśmy
na siebie, po czym trąciłam się z nim nosem. Przymknęłam oczy, poddając się
chwili. Lekko okręciłam głowę w bok i wtedy nasze wargi się spotkały.
Ten
pocałunek zmieniał się z każdą chwilą. Poczynając od delikatnego muskania, z
czasem stał się dużo bardziej namiętny i odważny.
Zakręcił
mną, nie odrywając się od moich ust, i usiadł na łóżku. Czerpaliśmy z każdej
chwili. Mieliśmy ich przecież tak niewiele…
Nagle
jego wargi przeniosły się na moją szyję.
–
Brad… – zachichotałam.
–
No co? – zamruczał, drażniąc perfidnie dopiero co znaleziony mój wrażliwy
punkt.
–
Julie by się to nie spodobało – zaśmiałam się.
Westchnął,
po czym po raz ostatni musnął moją skórę i spojrzał na mnie, a ja przeczesałam
palcami jego włosy. Patrzyliśmy sobie w oczy. Zastanawiałam się, jak do tego
wszystkiego doszło i jak bardzo w tym wszystkim pomógł nam przypadek.
Zerknął
na biurko, gdzie porozrzucane były różnej maści książki, zeszyty i podręczniki.
–
Oderwałem cię od nauki? – spytał przepraszającym tonem.
–
Brad, ja… to wszystko umiałam już dawno… Uczę się, żeby nie myśleć, bo gdy
myślę, to myślę o tobie – wyznałam rozbrajająco szczerze.
Pocałował
mnie delikatnie w usta, po czym wyszeptał:
–
Nie będzie łatwo…
Zależy mi na tobie, mam to gdzieś,
pomyślałam, ale zabrakło mi odwagi na wypowiedzenie tego.
–
Wierzę, że… jeżeli będziemy chcieli, jakoś damy radę…
Julie
Usiadłam
obok Harrego na kanapie, cały czas myśląc o Zoey i Bradzie. Tak bardzo
chciałam, żeby im się udało…
Spojrzałam
na Harrego, a wtedy nagle cmoknął mnie w usta.
-
Co to było? - zapytałam ze śmiechem.
-
Atak z zaskoczenia - odparł z zadowoleniem.
Spojrzałam
na telewizję. Przez chwilę siedziałam tak w ciszy, gdy nagle zagadnęłam:
-
Harry?
-
Tak? - Odwrócił głowę w moją stronę, a wtedy musnęłam jego wargi.
-
Kontratak z zaskoczenia.
Objął
mnie ramieniem i oboje się uśmiechnęliśmy.
-
Myślisz, że im się uda? - zapytałam po chwili.
-
Nie wiem… - odparł, po czym na moment zapadła cisza. Wiedziałam, że zastanawia się
nad odpowiedzią, dlatego milczałam. - Myślę, że… gdybym był na jego miejscu, to
zrobiłbym wszystko… Jeżeli zależy mu na niej tak, jak mi na tobie, to… uda im
się.
-
A nam? - zapytałam.
Uśmiechnął
się nieco smutno, co mnie trochę zdziwiło.
-
Nam już się udało - odparł.
Lekko
uniosłam kąciki warg, po czym - nie wiedzieć czemu - wyrwało mi się:
-
Powiesz mi, dlaczego wyjechałeś z Holmes Chapel?
To
pytanie męczyło mnie od już od jakiegoś czasu. Zauważyłam, że jest to dla niego
drażliwy temat, ale po prostu ciekawość zwyciężyła. On wiedział o mnie
wszystko, ja o nim bardzo niewiele. Ani razu nie wspomniał o jakiejkolwiek
swojej rodzinie. Wiedziałam tylko tyle, że z Holmes Chapel wyjechał na studia,
a potem już nigdy tam nie wrócił.
Milczał
przez dłuższą chwilę. Atmosfera wokół nagle stała się uciążliwa.
-
Przepraszam, nie powinnam pytać - odezwałam się.
-
Nie przepraszaj… - odparł niepewnie. - Ja… przepraszam… Po prostu… Um…
-
W porządku - ucięłam tylko krótko.
Nie
drążyłam. Nie obchodziła mnie jego przeszłość. Nie, dopóki był przy mnie i mnie
kochał. Przynajmniej tak mi się wydawało…
____________________________________________________________
Wiem, że późno; miałam zamiar dodać popołudniu, ale od 16:20 (z małymi przerwami) prądu nie było. :/
Ten rozdział... tyłka nie urywa, zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Niewiele się dzieje, ale takie rozdziały też muszą być. :D Myślę, że z następnym spotkamy się jeszcze przed Wigilią, tak że do zobaczenia. :) I looknijcie sobie w ten pasek tutaj trochę pod górę, z boku . ;) ↑↑↑→→→
A teraz muszę Wam podziękować, bo udało mi się uchwycić pewien piękny moment. ;*
PS. Wiem, że ten rozdział jest krótki, i nie pocieszę Was, bo następny będzie... jeszcze krótszy. Kwiatuszek w ramach przeprosin. ❃-,-'-- ;)
____________________________________________________________
Wiem, że późno; miałam zamiar dodać popołudniu, ale od 16:20 (z małymi przerwami) prądu nie było. :/
Ten rozdział... tyłka nie urywa, zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Niewiele się dzieje, ale takie rozdziały też muszą być. :D Myślę, że z następnym spotkamy się jeszcze przed Wigilią, tak że do zobaczenia. :) I looknijcie sobie w ten pasek tutaj trochę pod górę, z boku . ;) ↑↑↑→→→
A teraz muszę Wam podziękować, bo udało mi się uchwycić pewien piękny moment. ;*
PS. Wiem, że ten rozdział jest krótki, i nie pocieszę Was, bo następny będzie... jeszcze krótszy. Kwiatuszek w ramach przeprosin. ❃-,-'-- ;)
Ach... ale fajnie, uroczo :) bardzo mi się to podoba <3
OdpowiedzUsuńKrótki, ale bardzo fajny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Pozdrawiam, Anonimek ;*
<3
OdpowiedzUsuńBoję się tego, co Harry może powiedzieć Julie... Co mogło się wydarzyć w jego przeszłości...
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział <3 Nie mogę się odczekać kolejnego ^_^