piątek, 28 listopada 2014

ROZDZIAŁ 16

Trochę późno, ale nie miałam dostępu do komputera. :/
Oto jest rozdział, którym zamierzam zrobić Wam z mózgów kaszankę. ;3 Ta końcówka... wyszła taka trochę dziwna moim zdaniem, no ale ja tu jestem od pisania, a Wy od oceniania. ;) A co do sceny +18, to się nie wypowiadam. Stwierdziłam po prostu, że jakaś pojawić się musi, żeby Impassivity nie było zbyt "grzeczne". ;> Jest to jedyna. Zwłaszcza, że wielkimi jak wodospad Niagara krokami zbliżamy się do końca tego fanfica. Okej, koniec tego paplania. Miłej lektury. :*
____________________________________________________________



Początkowo byłam tak ogłuszona namiętnością, że nawet go nie usłyszałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że otoczenie wydaje głośniejsze dźwięki niż dotychczas.
- Harry, telefon dzwoni – mruknęłam w jego usta.
- Tak?
- No tak.
Jeszcze mocniej przywarł swoimi rozgrzanymi wargami do moich.
- Harry… - jęknęłam karcąco. – A co jeśli to Zoey?
- Przeżyje. Ja nie.
- Harry…
Resztkami silnej woli zepchnęłam go z siebie i podniosłam się, chwytając telefon z komody. Poprawiłam na ramionach koszulę i zapięłam trzy guziki.
- Halo?
- Dobry wieczór.
Nieco się zdziwiłam, że to nie Zoey. Po drugiej stronie słuchawki z pewnością znajdował się jakiś mężczyzna. Uznacie mnie za wariatkę, ale ten dźwięk przypominał mi głos Harrego. Osoba po drugiej stronie z taką samą precyzją i starannością wypowiadała poszczególne sylaby. Dokładnie tak samo jak Harry. No ale on był nauczycielem angielskiego, a poza tym kiedyś śpiewał...
Hm… dziwne.
- Dobry wieczór - odparłam.
- Przepraszam bardzo, że przeszkadzam o tak późnej porze, ale w kawiarni znalazłem portfel i w środku była karteczka właśnie z tym numerem, więc postanowiłem zadzwonić.
- Taki czerwony ten portfel? – zapytałam.
- Tak.
- To moja siostra go zgubiła. Niech pan poczeka. Zaraz do niej zadzwonię.
Rozłączyłam się i usiadłam na kanapie, szukając numeru Zoey w kontaktach. Oblizałam wargi. Cholera. Wciąż smakowały nim…
A on? Siedział na kanapie, śliniąc się do mnie. Jego ręce próbowały mnie dotknąć, ale za każdym razem odpędzałam je od siebie.
- Harry, przestań…
- A nie słyszałaś, że nieskonsumowane podniecenie szkodzi zdrowiu? – zapytał.
- A nie słyszałeś, że nieuleganie pokusom uodparnia nas na nie? – odgryzłam się.
- Jesteś taką pokusą, na którą nie chcę się uodparniać… - odparł, rozpinając guziki mojej koszuli.
- Harry…
Wybrałam numer Zoey, ale on nie odpuszczał, dlatego niewiele myśląc, pobiegłam z telefonem do łazienki i zakluczyłam się. Zachichotałam z tej idiotycznej sytuacji.
Rozmowa z Zoey nie zajęła mi dużo czasu. Wróciłam do salonu, a tam Harry siedział jak obrażona paniusia na kanapie z naburmuszoną miną. Zajęłam miejsce obok niego, klepiąc go po udzie. Ani drgnął.
- No nie obrażaj się… – zamruczałam kusząco wprost do jego ucha. – Zaraz ci to wynagrodzę…
Wzruszył ramionami.
- Skoro wolisz telefon ode mnie… - burknął.
- Nie wolę.
Ponownie wzruszył ramionami, a wtedy ja zapięłam guziki koszuli.
- To dobranoc – odezwałam się na odchodne i opuściłam pomieszczenie. Z szafy stojącej w korytarzu wyjęłam koc i na chwilę weszłam do salonu. Rzuciłam w niego materiałem.
- Śpisz na kanapie, kochanie – z sarkazmem zaakcentowałam ostatni wyraz.
Udałam się do sypialni. Wcale nie byłam zła. Raczej rozbawiona i ciekawa jego reakcji. Usiadłam na łóżku, gdy nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wkroczył nikt inny jak Harry we własnej osobie. Oparł się nonszalancko o framugę, chowając ręce do kieszeni.
- Czego tu? – zapytałam, powoli rozpinając pierwszy guzik koszuli. Z zadowoleniem spostrzegłam, z jakim napięciem obserwuje moje ruchy. – Wyjdź stąd. Chcę iść spać.
Rozpięłam kolejny i kolejny… Przeżywał prawdziwe męki, co było widać po jego twarzy.
- Wyjdź – powtórzyłam z naciskiem.
Nawet nie patrzył na moją twarz. Bardziej absorbująca zdawała się być dla niego moja koszula, która obnażała coraz więcej mojego ciała. Zdjęłam ją i rzuciłam gdzieś na podłogę, po czym wstałam z zamiarem pozbycia się go ze sypialni. Podeszłam do niego.
- Nie słyszałeś? Wyjdź, chcę iść spać.
- Nie chcesz.
- Właśnie, że chcę.
- Udowodnić ci?
- Nie musisz. Po prostu wyjdź.
Zaprzeczył ruchem głowy i przyciągnął mnie do siebie. Nasze wargi ocierały się o siebie.
- I co teraz? – zapytał. – Odepchniesz mnie? Uciekniesz ode mnie?
Jego zwinne palce sprawnie zsunęły z mojego ramienia ramiączko stanika.
- Mógłbyś… - wyjąkałam, walcząc z pragnieniem przymknięcia oczu – chociaż raz… uszanować mojego focha…
- Za każdym razem je szanuję.
Wpił się łapczywie w moje wargi, podnosząc mnie do góry. Nawet nie zauważyłam, jak pozbawił mnie stanika i położył na łóżku. Oplotłam nogami jego biodra, wplatając palce w jego włosy.
- Jesteś idiotą, Harry – szepnęłam. – Ale cię kocham.
Zaśmiał się, kąsając moją dolną wargę. Byłam tak nakręcona, że aż czułam, jak pulsują mi policzki. Całował moje piersi i brzuch. Schodził coraz niżej. Pozbawił mnie spodni i wszystkiego innego, co zbędne, z wyjątkiem majtek. Następnie ponownie wrócił do moich ust, namiętnie je pieszcząc.
Wtedy postanowiłam nieco przejąć kontrolę nad sytuacją. Przekręciłam nas tak, że to ja górowałam. Zaczęłam delikatnie całować jego tors, a potem brzuch, czując, jak jego mięśnie napinają się wraz z każdym ruchem moich warg.
Z niedowierzaniem spojrzałam na wybrzuszenie w jego spodniach. Wtedy szatyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się zawadiacko.
- No widzisz? – spytał. – On też się nie może doczekać.
Zaśmiałam się cicho i krótko, a następnie chwyciłam i rozpięłam guzik jego spodni i zamek. Problem pojawił się przy zsuwaniu materiału.
- Powinieneś mieć wzgląd na swoje rozmiary i zacząć nosić luźniejsze spodnie – mruknęłam, starając się brzmieć karcąco, choć kiepsko mi to wychodziło. Tak bardzo podobał mi się fakt, że aż tak na niego działałam.
- Powinienem mieć wzgląd na to, jak cholernie jesteś podniecająca i jak uwielbiam cię pieścić – poprawił mnie.
Czułam, po prostu czułam, jak puls pomiędzy moimi nogami się wzmaga.
Pozbawiłam go spodni, butów i skarpetek, aż został w samych bokserkach.
Uklękłam przed nim okrakiem i zaczęłam całować klatkę piersiową, ale on długo nie dał cieszyć mi się tym stanem górowania. Przerzucił mnie sobie przez bok i tak namiętnie wpił się w moją szyję, że z pewnością pozostawił na niej sporych rozmiarów malinkę. Co poradzę? Uwielbiał dominować, a ja uwielbiałam mu się poddawać. Schodził z pocałunkami coraz niżej. Moja ekscytacja rosła. W końcu jego dotyk pojawił się w okolicach podbrzusza.
- A to… - Chwycił palcami gumę moich majtek. – chyba nie będzie nam już potrzebne…
Pozbawił mnie ostatniej części garderoby i leżałam na łóżku zupełnie naga, bezbronna, poddana pożądaniu. Nawet nie zauważyłam, kiedy rozchylił mi nogi.
Jezu! Przygryzłam wargę. Miałam ochotę jęczeć, błagać go, żeby zaprzestał tych tortur.
Ale on nie zamierzał. Powoli przesunął palcem po mojej rozgrzanej kobiecości. Drgnęłam.
- Ktoś tu jest podniecony… - zaśmiał się z prawdziwym ukontentowaniem.
- Powiedział ten, co nie mieści się w spodniach – odpyskowałam.
Pokiwał tylko głową z dezaprobatą, po czym delikatnie pocałował wnętrze mojego uda. Jęknęłam.
- Chcesz tego… - wyszeptał. – To ci się spodoba.
Miałam ochotę zacząć kląć i się rzucać, żeby w końcu mnie wziął, ale nie. Leżałam jak grzeczna dziewczyna pod nim skazana na jego łaskę i niełaskę.
I wtedy poczułam… Czegoś takiego w życiu nie przeżyłam! Jego język delikatnie muskający moją wilgotną skórę obok wejścia. Automatycznie wygięłam się w łuk, odpływając.
- Harry! – jęknęłam głośno. Nie obchodziło mnie to, że prawdopodobnie budziłam wszystkich sąsiadów. Chrzanić to. Cholera, jest mi dobrze.
Oddychałam szybko i ciężko, mój oddech mieszał się z dźwiękami zadowolenia, jakie z siebie wydawałam. A on drażnił mnie, lizał, muskał. W końcu zaczęłam kląć, a wtedy jego język zanurzył się delikatnie we mnie.
- Harry… - sapnęłam, z trudem nad sobą panując. Czułam, że jestem już blisko. Powtórzył ruch i wtedy… już… - Harry! – pisnęłam, rozpływając się totalnie. Ale on się ode mnie nie oderwał. Zlizał wszystko, co ze mnie wypłynęło i wtedy jego dotyk znikł.
Następnie pocałował mnie brutalnie, od razu dołączając do pracy niezawodny język. Z trudem łapałam oddech.
- Harry… - jęknęłam błagalnie.
- Już, już… - odparł.
Wtedy poczułam jeszcze większą rozkosz. Oboje zaczęliśmy oddychać jeszcze ciężej. Z początku wchodził we mnie powoli i delikatnie, lecz nagle jedynym szybkim ruchem wsunął się cały do końca, aż jęknęłam. Jedną dłoń wplotłam w jego włosy, drugą zaczęłam lekko drapać jego plecy. To było tak cholernie przyjemne, gdy poruszał się we mnie… jakbym dotykała nieba. Bez trudu odnalazł mój wrażliwy punkt. Gdy się o tym zorientował, zaczął perfidnie to wykorzystywać, bezczelnie uderzając o niego z każdym pchnięciem bioder. Jęczałam i wiłam się pod nim w czystej ekstazie, a będąc już blisko, zaczęłam drżeć.
- H… Harry – wysapałam z trudem. Nagle zwolnił, a po chwili zaprzestał jakichkolwiek ruchów. Wtedy pocałował mnie delikatnie. Wręcz czule. Z przyjemną tkliwością.
Ale moje pożądanie jeszcze nie zostało zaspokojone.
- Harry… - jęknęłam w jego usta wręcz płaczliwie, błagalnie.
Delikatnie musnął moje wargi i wrócił do poprzednich mocnych pchnięć, które szybko zaprowadziły mnie na sam szczyt.
Po wszystkim zaczęliśmy się całować. Uśmiechnęłam się leciutko. Czułam się wspaniale. Całkowicie spełniona i zaspokojona. Po chwili ostrożnie się ze mnie wysunął i położył obok, a ja schowałam się pod kołdrę. Nie, żebym się go wstydziła, ale jakoś nie miałam ochoty, żeby podziwiał mnie nagą. Jakoś tak… no nieważne. Koniec kropka.
- Gdzie mi się chowasz? – zapytał z groźną miną. Oparty na łokciu spoglądał mi w twarz.
Roześmiałam się, szczerząc zęby.
- Nigdzie. – Zakryłam twarz.
Zaśmiał się gardłowo i po chwili poczułam jego ciepło tuż obok. Pod kołdrą. Odsunęłam nieco jej materiał, odsłaniając oczy. Rozejrzałam się niczym szpieg, a po chwili z promiennym uśmiechem wtuliłam się w niego.
- Wiem, że wiesz i się powtarzam, ale kocham cię – powiedziałam, chwytając jego dłoń, która spoczywała na jego brzuchu.
Pocałował mnie w czubek głowy.
- Ja ciebie też.
I leżałam tak obok niego. Cała jego. I było mi z tym dobrze.

~Perspektywa Harrego~
Obudziłem się jako pierwszy. Wstałem i poszedłem do łazienki załatwić swoje potrzeby, a następnie wróciłem do sypialni, gdzie Julie spała jak dziecko. Delikatnie odgarnąłem włosy z jej policzka.
W co ja się wpakowałem?
Przetarłem twarz dłońmi. Sytuacja, w której się znalazłem, zaczynała mnie powoli przerastać. Małymi kroczkami docierało do mnie, że znajduję się właśnie na dnie szybu windy, która pomału zjeżdża w dół. Wszystko, co mam… miłość, szczęście… niby trwałe wartości. Niby. Wiem, że to wszystko się posypie, gdy Ona się dowie. Zostawi mnie. Nie będę miał Jej tego za złe, chociaż zaboli. Bardzo. Cały czas w uszach dzwonią mi Jej słowa, które wypowiedziała podczas naszej rozmowy o ocenach Zoey: „Próbuję dać panu do zrozumienia, żeby nie próbował pan czegoś, co nie ma szansy na powodzenie”. Miała rację. To nie mogło się udać i od samego początku o tym wiedziałem. Więc po cholerę w to w ogóle brnąłem? Nie mam pojęcia. Nie będę chrzanił, że żałuję tego, co się stało, bo gdyby nie to, prawdopodobnie nigdy nie wyjechałbym z Holmes Chapel, nie poznałbym Jej, nie zaznałbym tych kilku chwil szczęścia. Żałuję zła, które wyrządziłem. Chyba wyrządziłem, bo przecież nawet tego nie pamiętam. Kurwa... Spieprzyć sobie życie i nawet nie wiedzieć, jak do tego doszło.
Przesunąłem dłonią po jej rozgrzanym od snu policzku. Ze wszystkich sił starałem się wbić sobie w pamięć jej obraz, żeby choć trochę mnie ocieplał wśród tych przyszłych samotnych dni.
- Harry…? - wymruczała ospale, nie otwierając oczu.
Nie wiedziałem, czy to jeszcze się nie obudziła, czy właśnie się rozbudzała.
- Harry… - powtórzyła i wtedy już miałem pewność, że coś jej się śni. Gwałtownie przekręciła się na plecy. – Harry! – krzyknęła. Rzucała się przez sen, jakby właśnie z czymś walczyła.
- Julie! – Chwyciłem jej nadgarstki, krępując je. – Julie, obudź się!
Otworzyła oczy. Jej źrenice były powiększone z przerażenia. Kropelki potu błyszczały na czole. Oddychała szybko i niespokojnie. Gwałtownie dotknęła dłonią swojego policzka, wyrywając mi rękę. Jej oczy wypełniły się łzami. Wargi drżały. Podniosła się do pozycji siedzącej, obejmując mnie mocno.
- Harry… - szlochała.
- Spokojnie, to tylko sen – uspakajałem ją.
- Straszny… - jęknęła.
~Perspektywa Julie~
Kołysał mną delikatnie, aż się uspokoiłam i wtedy zaczęłam opowiadać:
- Wracałam do domu… Ktoś za mną szedł… Nie wiem czemu… pomyślałam, że to ty, ale się pomyliłam. Napadnięto mnie. On próbował… Ja się wyrywałam… Nagle wyjął nóż i… Harry…
- Już. Już dobrze. Nie pozwolę cię skrzywdzić…
Wzięłam głęboki wdech.
- Tylko ty możesz mnie skrzywdzić, Harry – szepnęłam, po czym spojrzałam mu w oczy.
Zrozumiał.
Delikatnym pocałunkiem starł łzę, która zaczęła płynąć po moim policzku i ponownie mnie przytulił.
Realiści nie wierzą w sny. Jestem realistką. A może nie powinnam…
____________________________________________________________
No i nie mam pojęcia, co tutaj napisać. Może tylko tyle, że proponuję zajrzeć do zakładki 'Fabuła'. ;) No i do zakładki z bohaterami, bo dosłownie za trzy minuty ją zaktualizuję. :) W następnych rozdziałach zajmiemy się trochę Zoey, a później, to sama nie wiem. Jak już pisałam, zbliżamy się do końca i bardzo prawdopodobne, że rozdziały będą się rzadziej pojawiać, bo tych akurat jeszcze nie napisałam. Epilog już mam, a za punkt kulminacyjny się jeszcze nie wzięłam. Moja wena jest nieogarnięta. ;3 Tak samo jak ja. :D
Pozdrawiam i do następnego. :* A pożegnam Was gifem Shelley/Julie, który mi osobiście bardzo się spodobał. :) I tak z całego serducha dziękuję za komentarze i te 2000 wyświetleń. ♥

5 komentarzy:

  1. Ja pierdole. To jest niesamowite. Najpierw ta scena namiętności. Wręcz idealna, a później perspektyw a Harrego i zrobiłaś mi wodę z mózgu. Co się stało do jasnej cholery? Powiem tak, musi być dobrze, a ten fanfiction nie może się tak szybko skończyć. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Och szkoda, że już koniec, ale ten rozdział jest fantastyczny :) ciągle nas zaskakujesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pewna jednej rzeczy - musi być HAPPY END! :D <3
    Scenka erotyczna, nie powiem, działająca na wyobraźnię, ale co zrobił Harry? Mam nadzieję, że cokolwiek jej powie, ona jest w nim taka zakochana, że od niego nie odejdzie... <3
    Kocham to i czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww *-*
    Scenka +18? Działa na wyobraźnię, oj działa.
    I można by pomyśleć, że taki piękny związek, że wszystko jest idealnie... A tu perspektywa Harrego i nie wiem o co chodzi :c
    No i co u Zoey? Czyżby ten telefon to ktoś z jej ulubionego zespołu? Czyżby idol?
    Rozdział piękny jak zawsze. Wręcz idealny. <3
    Życzę dużo, bardzo dużo weny.
    Do (oby szybkiego) napisania, Anonimek ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Omójboże
    To jest niesamowite. Mamuniu... Świetny rozdział. Jeju <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K