Trochę późno, ale nie miałam dostępu do komputera. :/
Oto jest rozdział, którym zamierzam zrobić Wam z mózgów kaszankę. ;3 Ta końcówka... wyszła taka trochę dziwna moim zdaniem, no ale ja tu jestem od pisania, a Wy od oceniania. ;) A co do sceny +18, to się nie wypowiadam. Stwierdziłam po prostu, że jakaś pojawić się musi, żeby Impassivity nie było zbyt "grzeczne". ;> Jest to jedyna. Zwłaszcza, że wielkimi jak wodospad Niagara krokami zbliżamy się do końca tego fanfica. Okej, koniec tego paplania. Miłej lektury. :*
____________________________________________________________
Początkowo byłam tak ogłuszona namiętnością, że nawet go nie usłyszałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że otoczenie wydaje głośniejsze dźwięki niż dotychczas.
Oto jest rozdział, którym zamierzam zrobić Wam z mózgów kaszankę. ;3 Ta końcówka... wyszła taka trochę dziwna moim zdaniem, no ale ja tu jestem od pisania, a Wy od oceniania. ;) A co do sceny +18, to się nie wypowiadam. Stwierdziłam po prostu, że jakaś pojawić się musi, żeby Impassivity nie było zbyt "grzeczne". ;> Jest to jedyna. Zwłaszcza, że wielkimi jak wodospad Niagara krokami zbliżamy się do końca tego fanfica. Okej, koniec tego paplania. Miłej lektury. :*
____________________________________________________________
Początkowo byłam tak ogłuszona namiętnością, że nawet go nie usłyszałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że otoczenie wydaje głośniejsze dźwięki niż dotychczas.
-
Harry, telefon dzwoni – mruknęłam w jego usta.
-
Tak?
-
No tak.
Jeszcze
mocniej przywarł swoimi rozgrzanymi wargami do moich.
-
Harry… - jęknęłam karcąco. – A co jeśli to Zoey?
-
Przeżyje. Ja nie.
-
Harry…
Resztkami
silnej woli zepchnęłam go z siebie i podniosłam się, chwytając telefon z
komody. Poprawiłam na ramionach koszulę i zapięłam trzy guziki.
-
Halo?
-
Dobry wieczór.
Nieco
się zdziwiłam, że to nie Zoey. Po drugiej stronie słuchawki z pewnością znajdował się jakiś mężczyzna. Uznacie mnie za wariatkę, ale ten dźwięk przypominał mi głos
Harrego. Osoba po drugiej stronie z taką samą precyzją i starannością
wypowiadała poszczególne sylaby. Dokładnie tak samo jak Harry. No ale on był
nauczycielem angielskiego, a poza tym kiedyś śpiewał...
Hm… dziwne.
Hm… dziwne.
-
Dobry wieczór - odparłam.
-
Przepraszam bardzo, że przeszkadzam o tak późnej porze, ale w kawiarni
znalazłem portfel i w środku była karteczka właśnie z tym numerem, więc
postanowiłem zadzwonić.
-
Taki czerwony ten portfel? – zapytałam.
-
Tak.
-
To moja siostra go zgubiła. Niech pan poczeka. Zaraz do niej zadzwonię.
Rozłączyłam
się i usiadłam na kanapie, szukając numeru Zoey w kontaktach. Oblizałam wargi.
Cholera. Wciąż smakowały nim…
A
on? Siedział na kanapie, śliniąc się do mnie. Jego ręce próbowały mnie dotknąć,
ale za każdym razem odpędzałam je od siebie.
-
Harry, przestań…
-
A nie słyszałaś, że nieskonsumowane podniecenie szkodzi zdrowiu? – zapytał.
-
A nie słyszałeś, że nieuleganie pokusom uodparnia nas na nie? – odgryzłam się.
-
Jesteś taką pokusą, na którą nie chcę się uodparniać… - odparł, rozpinając
guziki mojej koszuli.
-
Harry…
Wybrałam
numer Zoey, ale on nie odpuszczał, dlatego niewiele myśląc, pobiegłam z
telefonem do łazienki i zakluczyłam się. Zachichotałam z tej idiotycznej
sytuacji.
Rozmowa
z Zoey nie zajęła mi dużo czasu. Wróciłam do salonu, a tam Harry siedział jak
obrażona paniusia na kanapie z naburmuszoną miną. Zajęłam miejsce obok niego, klepiąc
go po udzie. Ani drgnął.
-
No nie obrażaj się… – zamruczałam kusząco wprost do jego ucha. – Zaraz ci to
wynagrodzę…
Wzruszył
ramionami.
-
Skoro wolisz telefon ode mnie… - burknął.
-
Nie wolę.
Ponownie wzruszył
ramionami, a wtedy ja zapięłam guziki koszuli.
-
To dobranoc – odezwałam się na odchodne i opuściłam pomieszczenie. Z szafy
stojącej w korytarzu wyjęłam koc i na chwilę weszłam do salonu. Rzuciłam w
niego materiałem.
-
Śpisz na kanapie, kochanie – z
sarkazmem zaakcentowałam ostatni wyraz.
Udałam
się do sypialni. Wcale nie byłam zła. Raczej rozbawiona i ciekawa jego
reakcji. Usiadłam na łóżku, gdy nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia
wkroczył nikt inny jak Harry we własnej osobie. Oparł się nonszalancko o
framugę, chowając ręce do kieszeni.
-
Czego tu? – zapytałam, powoli rozpinając pierwszy guzik koszuli. Z zadowoleniem
spostrzegłam, z jakim napięciem obserwuje moje ruchy. – Wyjdź stąd. Chcę iść
spać.
Rozpięłam
kolejny i kolejny… Przeżywał prawdziwe męki, co było widać po jego
twarzy.
-
Wyjdź – powtórzyłam z naciskiem.
Nawet
nie patrzył na moją twarz. Bardziej absorbująca zdawała się być dla niego moja
koszula, która obnażała coraz więcej mojego ciała. Zdjęłam ją i rzuciłam gdzieś
na podłogę, po czym wstałam z zamiarem pozbycia się go ze sypialni. Podeszłam
do niego.
-
Nie słyszałeś? Wyjdź, chcę iść spać.
-
Nie chcesz.
-
Właśnie, że chcę.
-
Udowodnić ci?
-
Nie musisz. Po prostu wyjdź.
Zaprzeczył
ruchem głowy i przyciągnął mnie do siebie. Nasze wargi ocierały się o siebie.
-
I co teraz? – zapytał. – Odepchniesz mnie? Uciekniesz ode mnie?
Jego
zwinne palce sprawnie zsunęły z mojego ramienia ramiączko stanika.
-
Mógłbyś… - wyjąkałam, walcząc z pragnieniem przymknięcia oczu – chociaż raz… uszanować mojego focha…
-
Za każdym razem je szanuję.
Wpił
się łapczywie w moje wargi, podnosząc mnie do góry. Nawet nie zauważyłam, jak
pozbawił mnie stanika i położył na łóżku. Oplotłam nogami jego biodra,
wplatając palce w jego włosy.
-
Jesteś idiotą, Harry – szepnęłam. – Ale cię kocham.
Zaśmiał
się, kąsając moją dolną wargę. Byłam tak nakręcona,
że aż czułam, jak pulsują mi policzki. Całował moje piersi i brzuch. Schodził
coraz niżej. Pozbawił mnie spodni i wszystkiego innego, co zbędne, z wyjątkiem
majtek. Następnie ponownie wrócił do moich ust, namiętnie je pieszcząc.
Wtedy
postanowiłam nieco przejąć kontrolę nad sytuacją. Przekręciłam nas tak, że to
ja górowałam. Zaczęłam delikatnie całować jego tors, a potem brzuch, czując,
jak jego mięśnie napinają się wraz z każdym ruchem moich warg.
Z
niedowierzaniem spojrzałam na wybrzuszenie w jego spodniach. Wtedy szatyn
spojrzał na mnie i uśmiechnął się zawadiacko.
-
No widzisz? – spytał. – On też się nie może doczekać.
Zaśmiałam
się cicho i krótko, a następnie chwyciłam i rozpięłam guzik jego spodni i
zamek. Problem pojawił się przy zsuwaniu materiału.
-
Powinieneś mieć wzgląd na swoje rozmiary i zacząć nosić luźniejsze spodnie –
mruknęłam, starając się brzmieć karcąco, choć kiepsko mi to wychodziło. Tak
bardzo podobał mi się fakt, że aż tak na niego działałam.
-
Powinienem mieć wzgląd na to, jak cholernie jesteś podniecająca i jak uwielbiam
cię pieścić – poprawił mnie.
Czułam,
po prostu czułam, jak puls pomiędzy moimi nogami się wzmaga.
Pozbawiłam
go spodni, butów i skarpetek, aż został w samych bokserkach.
Uklękłam
przed nim okrakiem i zaczęłam całować klatkę piersiową, ale on długo nie dał
cieszyć mi się tym stanem górowania. Przerzucił mnie sobie przez bok i tak
namiętnie wpił się w moją szyję, że z pewnością pozostawił na niej sporych
rozmiarów malinkę. Co poradzę? Uwielbiał dominować, a ja uwielbiałam mu się
poddawać. Schodził z pocałunkami coraz niżej. Moja ekscytacja rosła. W końcu
jego dotyk pojawił się w okolicach podbrzusza.
-
A to… - Chwycił palcami gumę moich majtek. – chyba nie będzie nam już
potrzebne…
Pozbawił
mnie ostatniej części garderoby i leżałam na łóżku zupełnie naga, bezbronna,
poddana pożądaniu. Nawet nie zauważyłam, kiedy rozchylił mi nogi.
Jezu! Przygryzłam
wargę. Miałam ochotę jęczeć, błagać go, żeby zaprzestał tych tortur.
Ale
on nie zamierzał. Powoli przesunął palcem po mojej rozgrzanej kobiecości.
Drgnęłam.
-
Ktoś tu jest podniecony… - zaśmiał się z prawdziwym ukontentowaniem.
-
Powiedział ten, co nie mieści się w spodniach – odpyskowałam.
Pokiwał
tylko głową z dezaprobatą, po czym delikatnie pocałował wnętrze mojego uda.
Jęknęłam.
-
Chcesz tego… - wyszeptał. – To ci się spodoba.
Miałam
ochotę zacząć kląć i się rzucać, żeby w końcu mnie wziął, ale nie. Leżałam jak
grzeczna dziewczyna pod nim skazana na jego łaskę i niełaskę.
I
wtedy poczułam… Czegoś takiego w życiu nie przeżyłam! Jego język
delikatnie muskający moją wilgotną skórę obok wejścia. Automatycznie wygięłam
się w łuk, odpływając.
-
Harry! – jęknęłam głośno. Nie obchodziło mnie to, że prawdopodobnie budziłam
wszystkich sąsiadów. Chrzanić to. Cholera, jest mi dobrze.
Oddychałam
szybko i ciężko, mój oddech mieszał się z dźwiękami zadowolenia, jakie z siebie
wydawałam. A on drażnił mnie, lizał, muskał. W końcu zaczęłam kląć, a wtedy jego
język zanurzył się delikatnie we mnie.
-
Harry… - sapnęłam, z trudem nad sobą panując. Czułam, że jestem już blisko.
Powtórzył ruch i wtedy… już… - Harry! – pisnęłam, rozpływając się totalnie. Ale
on się ode mnie nie oderwał. Zlizał wszystko, co ze mnie wypłynęło i wtedy jego
dotyk znikł.
Następnie
pocałował mnie brutalnie, od razu dołączając do pracy niezawodny język. Z
trudem łapałam oddech.
-
Harry… - jęknęłam błagalnie.
-
Już, już… - odparł.
Wtedy
poczułam jeszcze większą rozkosz. Oboje zaczęliśmy oddychać jeszcze ciężej. Z
początku wchodził we mnie powoli i delikatnie, lecz nagle jedynym szybkim
ruchem wsunął się cały do końca, aż jęknęłam. Jedną dłoń wplotłam w jego włosy,
drugą zaczęłam lekko drapać jego plecy. To było tak cholernie przyjemne, gdy
poruszał się we mnie… jakbym dotykała nieba. Bez trudu odnalazł mój wrażliwy
punkt. Gdy się o tym zorientował, zaczął perfidnie to wykorzystywać, bezczelnie
uderzając o niego z każdym pchnięciem bioder. Jęczałam i wiłam się pod nim w
czystej ekstazie, a będąc już blisko, zaczęłam drżeć.
-
H… Harry – wysapałam z trudem. Nagle zwolnił, a po chwili zaprzestał
jakichkolwiek ruchów. Wtedy pocałował mnie delikatnie. Wręcz czule. Z przyjemną
tkliwością.
Ale
moje pożądanie jeszcze nie zostało zaspokojone.
-
Harry… - jęknęłam w jego usta wręcz płaczliwie, błagalnie.
Delikatnie
musnął moje wargi i wrócił do poprzednich mocnych pchnięć, które szybko
zaprowadziły mnie na sam szczyt.
Po
wszystkim zaczęliśmy się całować. Uśmiechnęłam się leciutko. Czułam się
wspaniale. Całkowicie spełniona i zaspokojona. Po chwili ostrożnie się ze mnie
wysunął i położył obok, a ja schowałam się pod kołdrę. Nie, żebym się go
wstydziła, ale jakoś nie miałam ochoty, żeby podziwiał mnie nagą. Jakoś tak… no
nieważne. Koniec kropka.
-
Gdzie mi się chowasz? – zapytał z groźną miną. Oparty na łokciu spoglądał mi w
twarz.
Roześmiałam
się, szczerząc zęby.
-
Nigdzie. – Zakryłam twarz.
Zaśmiał
się gardłowo i po chwili poczułam jego ciepło tuż obok. Pod kołdrą. Odsunęłam
nieco jej materiał, odsłaniając oczy. Rozejrzałam się niczym szpieg, a po
chwili z promiennym uśmiechem wtuliłam się w niego.
-
Wiem, że wiesz i się powtarzam, ale kocham cię – powiedziałam, chwytając jego
dłoń, która spoczywała na jego brzuchu.
Pocałował
mnie w czubek głowy.
-
Ja ciebie też.
I
leżałam tak obok niego. Cała jego. I było mi z tym dobrze.
~Perspektywa
Harrego~
Obudziłem
się jako pierwszy. Wstałem i poszedłem do łazienki załatwić swoje potrzeby, a
następnie wróciłem do sypialni, gdzie Julie spała jak dziecko. Delikatnie
odgarnąłem włosy z jej policzka.
W co ja się wpakowałem?
W co ja się wpakowałem?
Przetarłem
twarz dłońmi. Sytuacja, w której się znalazłem, zaczynała mnie powoli
przerastać. Małymi kroczkami docierało do mnie, że znajduję się właśnie na dnie
szybu windy, która pomału zjeżdża w dół. Wszystko, co mam… miłość, szczęście…
niby trwałe wartości. Niby. Wiem, że to wszystko się posypie, gdy Ona się
dowie. Zostawi mnie. Nie będę miał Jej tego za złe, chociaż zaboli. Bardzo.
Cały czas w uszach dzwonią mi Jej słowa, które wypowiedziała podczas naszej
rozmowy o ocenach Zoey: „Próbuję dać panu do zrozumienia, żeby nie próbował pan
czegoś, co nie ma szansy na powodzenie”. Miała rację. To nie mogło się udać i
od samego początku o tym wiedziałem. Więc po cholerę w to w ogóle brnąłem? Nie
mam pojęcia. Nie będę chrzanił, że żałuję tego, co się stało, bo gdyby nie to,
prawdopodobnie nigdy nie wyjechałbym z Holmes Chapel, nie poznałbym Jej, nie
zaznałbym tych kilku chwil szczęścia. Żałuję zła, które wyrządziłem. Chyba wyrządziłem, bo przecież nawet tego nie pamiętam. Kurwa... Spieprzyć sobie życie i nawet nie wiedzieć, jak do tego doszło.
Przesunąłem
dłonią po jej rozgrzanym od snu policzku. Ze wszystkich sił starałem się wbić
sobie w pamięć jej obraz, żeby choć trochę mnie ocieplał wśród tych przyszłych
samotnych dni.
-
Harry…? - wymruczała ospale, nie otwierając oczu.
Nie
wiedziałem, czy to jeszcze się nie obudziła, czy właśnie się rozbudzała.
-
Harry… - powtórzyła i wtedy już miałem pewność, że coś jej się śni. Gwałtownie
przekręciła się na plecy. – Harry! – krzyknęła. Rzucała się przez sen, jakby
właśnie z czymś walczyła.
-
Julie! – Chwyciłem jej nadgarstki, krępując je. – Julie, obudź się!
Otworzyła
oczy. Jej źrenice były powiększone z przerażenia. Kropelki potu błyszczały na
czole. Oddychała szybko i niespokojnie. Gwałtownie dotknęła dłonią swojego
policzka, wyrywając mi rękę. Jej oczy wypełniły się łzami. Wargi drżały.
Podniosła się do pozycji siedzącej, obejmując mnie mocno.
-
Harry… - szlochała.
-
Spokojnie, to tylko sen – uspakajałem ją.
-
Straszny… - jęknęła.
~Perspektywa
Julie~
Kołysał
mną delikatnie, aż się uspokoiłam i wtedy zaczęłam opowiadać:
-
Wracałam do domu… Ktoś za mną szedł… Nie wiem czemu… pomyślałam, że to ty, ale
się pomyliłam. Napadnięto mnie. On próbował… Ja się wyrywałam… Nagle wyjął nóż
i… Harry…
-
Już. Już dobrze. Nie pozwolę cię skrzywdzić…
Wzięłam
głęboki wdech.
-
Tylko ty możesz mnie skrzywdzić, Harry – szepnęłam, po czym spojrzałam mu w
oczy.
Zrozumiał.
Zrozumiał.
Delikatnym
pocałunkiem starł łzę, która zaczęła płynąć po moim policzku i ponownie mnie
przytulił.
Realiści nie wierzą w sny. Jestem realistką. A
może nie powinnam…
____________________________________________________________
No i nie mam pojęcia, co tutaj napisać. Może tylko tyle, że proponuję zajrzeć do zakładki 'Fabuła'. ;) No i do zakładki z bohaterami, bo dosłownie za trzy minuty ją zaktualizuję. :) W następnych rozdziałach zajmiemy się trochę Zoey, a później, to sama nie wiem. Jak już pisałam, zbliżamy się do końca i bardzo prawdopodobne, że rozdziały będą się rzadziej pojawiać, bo tych akurat jeszcze nie napisałam. Epilog już mam, a za punkt kulminacyjny się jeszcze nie wzięłam. Moja wena jest nieogarnięta. ;3 Tak samo jak ja. :D
Pozdrawiam i do następnego. :* A pożegnam Was gifem Shelley/Julie, który mi osobiście bardzo się spodobał. :) I tak z całego serducha dziękuję za komentarze i te 2000 wyświetleń. ♥
____________________________________________________________
No i nie mam pojęcia, co tutaj napisać. Może tylko tyle, że proponuję zajrzeć do zakładki 'Fabuła'. ;) No i do zakładki z bohaterami, bo dosłownie za trzy minuty ją zaktualizuję. :) W następnych rozdziałach zajmiemy się trochę Zoey, a później, to sama nie wiem. Jak już pisałam, zbliżamy się do końca i bardzo prawdopodobne, że rozdziały będą się rzadziej pojawiać, bo tych akurat jeszcze nie napisałam. Epilog już mam, a za punkt kulminacyjny się jeszcze nie wzięłam. Moja wena jest nieogarnięta. ;3 Tak samo jak ja. :D
Pozdrawiam i do następnego. :* A pożegnam Was gifem Shelley/Julie, który mi osobiście bardzo się spodobał. :) I tak z całego serducha dziękuję za komentarze i te 2000 wyświetleń. ♥
Ja pierdole. To jest niesamowite. Najpierw ta scena namiętności. Wręcz idealna, a później perspektyw a Harrego i zrobiłaś mi wodę z mózgu. Co się stało do jasnej cholery? Powiem tak, musi być dobrze, a ten fanfiction nie może się tak szybko skończyć. <3
OdpowiedzUsuńOch szkoda, że już koniec, ale ten rozdział jest fantastyczny :) ciągle nas zaskakujesz.
OdpowiedzUsuńJestem pewna jednej rzeczy - musi być HAPPY END! :D <3
OdpowiedzUsuńScenka erotyczna, nie powiem, działająca na wyobraźnię, ale co zrobił Harry? Mam nadzieję, że cokolwiek jej powie, ona jest w nim taka zakochana, że od niego nie odejdzie... <3
Kocham to i czekam na kolejny rozdział <3
Awww *-*
OdpowiedzUsuńScenka +18? Działa na wyobraźnię, oj działa.
I można by pomyśleć, że taki piękny związek, że wszystko jest idealnie... A tu perspektywa Harrego i nie wiem o co chodzi :c
No i co u Zoey? Czyżby ten telefon to ktoś z jej ulubionego zespołu? Czyżby idol?
Rozdział piękny jak zawsze. Wręcz idealny. <3
Życzę dużo, bardzo dużo weny.
Do (oby szybkiego) napisania, Anonimek ;*
Omójboże
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite. Mamuniu... Świetny rozdział. Jeju <3