PIĄTEK
Chwyciłam
karton soku z półki i schowałam go do koszyka, po czym spojrzałam na zegarek i
westchnęłam tylko ciężko. Teraz jest
14:40. Lekcje skończy za dwadzieścia minut. 15:01 – telefon.
Zaśmiałam
się tylko cicho.
Nagle
poczułam się dziwnie. Miałam wrażenie, jakby ktoś mnie obserwował. Pomyślicie,
że zwariowałam, ale tak właśnie poczułam. Odwróciłam się, lecz nikogo nie
dostrzegłam.
Julie, odbija ci.
Zaczęłam
iść przed siebie, gdy nagle zza zakrętu wyskoczył jakiś chłopak. Wpadłam na
niego. Przytrzymał mnie mocno w pasie, dlatego nie upadłam.
-
Przepraszam. – Odsunęłam się od niego speszona. Spojrzałam na niego i od razu
uśmiechnęłam się szeroko na widok tej znajomej twarzy. – O, cześć, Ashton.
-
Dzień dobry – przywitał się. – Zakupy? – spytał, spoglądając w stronę mojego
koszyka.
-
No coś w tym stylu. A ty?
Westchnął
tylko ciężko, po czym wskazał podbródkiem na grupkę jego kolegów w pobliżu,
wśród których był też wysoki blondyn – Luke, za którym szczerze nie
przepadałam.
Skrzywiłam
się teatralnie, po czym zaśmiał się.
-
Proszę się ich nie bać. Oni w gruncie rzeczy nie są tacy źli. Tylko czasami
mają odpały. A że Luke’owi wpadła pani w oko, to chyba nie muszę mówić.
-
Proszę, tylko nie pani, bo czuję się staro. – Uśmiechnęłam się, wyciągając do
niego rękę. – Julie.
-
Ashton. W skrócie Ash.
-
Jak popiół? – spytałam, ściągając brwi.
-
Coś w tym złego? – zapytał, mrużąc oczy chytrze.
-
Nie, skąd. Po prostu jestem ciekawa genezy tego przezwiska.
-
To cię zaskoczę, bo takowej nie ma – zaśmiał się. – Jakiś idiota (czytaj:
„Luke”) stwierdził, że fajnie by było mówić do mnie krócej, bo przecież
wypowiedzenie słowa: „Ashton” przekracza jego możliwości intelektualne. Mi to
nawet pasuje. „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. Ja prochem jestem
całe życie.
Uśmiechnęłam
się i wtedy zadzwonił mój telefon. Wiedziałam, że to Harry. Już chciałam
pożegnać Ashtona, gdy ten nagle zapytał:
-
To pan Styles?
-
Nie, a dlaczego? – skłamałam.
-
Nie udawaj – ton jego głosu był dość swobodny, ale jednocześnie pojawiła się w
nim nuta, której wcześniej nie było. – Wszyscy w szkole wiedzą, że się
spotykacie. To dlatego Zoey ma fory?
-
Zoey nie ma żadnych for – obruszyłam się.
-
Jak to nie? Przecież wszyscy widzą, jak jej oceny z angielskiego idą w górę.
Zapewne nie przez przypadek.
-
Ashton, to obrzydliwe. – Skrzywiłam się. – Zoey nie ma żadnych for, a oceny idą
jej w górę przez korepetycje.
-
Ciekaw jestem formy płatności za te korepetycje. – Oblizał wargi. – Lubię historię. Mogę pomóc Zoey…
-
Do czego zmierzasz? – Zmarszczyłam brwi.
Zbliżył
się do mnie niebezpiecznie i wtedy telefon przestał dzwonić.
-
Co, ze mną się nie prześpisz? Musisz być dobra, skoro te korepetycje tak
pomagają…
Zaczęłam
mu się wyrywać, ale wtedy przytrzymał mnie mocno w pasie, krępując ruchy.
Uderzyłam go z całej siły w twarz i wtedy dopiero mnie puścił.
-
Ty dziwko! – Przyłożył dłoń do policzka, rozmasowując go.
Nagle
tuż obok zmaterializował się Luke. Byłam przerażona i roztrzęsiona.
Poczułam
totalny paraliż.
-
Co tu się stało? – zapytał blondyn, patrząc to na mnie, to na Ashtona.
Po
prostu odwróciłam się i uciekłam.
Nie
pozwoliłam sobie na łzy. Rozpakowałam zakupy i dopiero wtedy rozkleiłam się
totalnie. Siedziałam przy stole i płakałam.
Z
tego wszystkiego zupełnie zapomniałam o telefonie od Harrego.
Wyciągnęłam
komórkę z kieszeni. Dziesięć nieodebranych połączeń. Już miałam zamiar
oddzwonić, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Wytarłam łzy rękawem bluzki i
poszłam otworzyć.
Popatrzył
na mnie przez chwilę, po czym zapytał:
-
Wszystko okej?
-
Jasne. – Uśmiechnęłam się sztucznie.
-
Nie odbierałaś…
-
Miałam wyciszony telefon.
-
Płakałaś?
-
Nie, skąd.
Odwróciłam
się plecami i poszłam do kuchni. Wszedł do mieszkania, zamknął drzwi i
stwierdził tylko krótko:
-
Kłamiesz.
-
Nie, jasne, że nie. – Oparłam ręce o blat kuchenny, stojąc do szatyna tyłem.
Nie mogłabym go okłamywać w żywe oczy.
-
Spójrz na mnie, Julie – rozkazał.
Odwróciłam
się.
-
A teraz mów, o co chodziło.
-
Po prostu wszyscy myślą, że Zoey ma fory, bo z tobą sypiam – wydusiłam na
jednym wydechu.
-
Kto tak myśli?
-
Byłam na zakupach i… spotkałam Ashtona z kolegami...
-
I co wtedy?
Wzięłam
głęboki wdech.
-
Zaczął mi składać niedwuznaczne propozycje. Oni wszyscy myślą, że…
Urwałam,
bo nie mogło mi to przejść przez gardło.
-
Przecież to nieprawda.
-
Wiem, ale to boli, Harry. Ja… przypuszczałam, że tak będzie, ale nie sądziłam,
że aż tak… źle.
Przesunął
palcem po stole kuchennym.
-
Chcesz, żebym sobie poszedł? – wydusił, a pytanie to zabrzmiało jak: „Chcesz ze
mną zerwać?”.
Popatrzyłam
na niego z tkliwością. Tak bardzo rozczulił mnie ten widok. Był wyraźnie
przejęty, a jednocześnie smutny. Jakby moja odpowiedź miała dla niego ogromne
znaczenie. Może nawet większe niż byłam w stanie sobie wyobrazić.
Oczywiście,
że nie chciałam z nim zerwać. Właściwie, zastanawiałam się, dlaczego mnie
jeszcze nie przytulił i stwierdził, że to przecież nieprawda, a Zoey sama
powiedziała, że nie ma nic przeciwko, żebyśmy się spotykali.
Potarłam
kciukiem wnętrze dłoni.
-
Jasne, że nie – odparłam. – Zastanawiam się tylko, co takiego się stało, że
mnie jeszcze nie przytuliłeś. – Uśmiechnęłam się szeroko.
Odpowiedział
mi tym samym, po czym podszedł do mnie i objął mocno. Położyłam mu głowę na
torsie i nagle poczułam się taka mała. Potrzebowałam go.
-
Jak mogłeś tak pomyśleć? – zapytałam. – Kocham cię. Miłość to żadna sztuka, gdy
jest łatwo.
-
Wiem, przepraszam. Chyba zwariowałem.
* * *
Zatrzasnęłam
drzwiczki od mikrofalówki i odsunęłam się zatykając uszy.
-
Co ty robisz? – spytał, wyraźnie rozbawiony Harry, obejmując mnie w pasie od
tyłu.
-
Nie cierpię tego dźwięku – odparłam. – Mam wrażenie, jakby ta mikrofala miała
zaraz wybuchnąć.
Delikatnie
chwycił mnie za nadgarstki i odsunął palce od moich uszu.
-
Jesteś przewrażliwiona. To tylko zwykły popcorn – stwierdził. – Poza tym jestem
tutaj. Jakby co, to obronię cię przed czyhającymi na twoje życie
mikrofalówkami.
-
Dowcipniś – burknęłam.
Po
chwili moje męki się zakończyły i jeszcze ciepły popcorn wyjęłam z urządzenia.
Przesypałam wszystko do dużej miski, z którą udałam się do salonu, gdzie Harry
włączał film na DVD.
Skrzywiłam
się na samą myśl o filmie, którego mieliśmy za chwilę obejrzeć. „Czerwony Smok”
z Anthonym Hopkinsem i Ralphem Finnesem. Ale co poradzić? Poszliśmy na
kompromis, bo ja uparłam się na „Jerrego Maguiera”, a Harry na „To właśnie
miłość”. Może trzeba mu było ustąpić?,
pomyślałam. Przynajmniej on by się nie męczył. Chociaż w sumie… Może nie będzie aż tak źle? Ponoć to dobry film. Ale
przecież to nie moja wina, że nie cierpię widoku krwi!
Zgasiłam
światło i usiadłam obok Harrego. Na kolanach trzymałam ogromną miskę z
popcornem. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on mnie objął delikatnie.
Nieważne, jaki film. Ważne, że Jego
mam przy sobie.
Zaczęliśmy
oglądać. Początek dość spokojny. Znaczy, pierwsza krew pojawiła się już w
przeciągu pierwszych dziesięciu minut, ale okay. Jakoś to zniosłam. Prawdziwa
zabawa zaczęła się dopiero podczas kasety ze zbrodni, jakiej dokonano na
jakiejś rodzinie. Wymordował wszystkich.
Co
za bydlę!
Jakoś
przetrwałam nawet te ‘gorsze’ sceny. Koniec końców nie zwymiotowałam. I nagle…
pożar.
Nie, tej niewidomej nie może się
nic stać! Nie!
Poziom adrenaliny w moich żyłach gwałtownie podskoczył.
Niewidomej
na szczęście nic się nie stało, a ja trochę ochłonęłam. Nagle dopadła mnie
jakaś nieopisana fala podniecenia. Nie wiem skąd, nie wiem jak, ale stało się.
Zrobiło mi się duszno i gorąco. Na moich policzkach pojawiły się wypieki. I do
tego… Harry. Jakich on perfum używał, że nie potrafiłam przez nie logicznie
myśleć?
Nagle,
niby od niechcenia położył mi dłoń na kolanie. Wstrzymałam oddech.
Proszę, nie rób tego!
Ciepło
jego skóry przenikało przez materiał moich dżinsów. Popatrzyłam na jego klatkę
piersiową, która również zdawała się poruszać w nienaturalnie szybkim tempie. I
tu pojawia się pytanie: „Kto wybuchnie pierwszy?”. Sama już odpływałam. Krew uderzała mi do
głowy, nie pozwalając myśleć rozsądnie. Co z tego, że zachowywałam się jak
zakochana nastolatka? Taka właśnie byłam. Zakochana. Zakochana do bólu i
szczęśliwie.
Nagle
chwycił miskę i zdjął ją z moich ud, odkładając na stolik. Patrzyłam z
napięciem w oczach na to, co robił. Lecz on tylko ponownie oparł się i wlepił
wzrok w ekran.
Czy on mi właśnie dał
znak, że sama mam zacząć?
Usiadłam
mu na kolanach twarzą do niego i zaczęłam się w niego wpatrywać. To było jak
jakaś miłosna gra. Krok za krok. Czekałam, aż mnie pocałuje, lecz on po prostu
rozpiął guzik mojej koszuli. Odwdzięczyłam mu się tym samym. Cały czas
patrzyliśmy sobie w oczy z napięciem, rozpinając kolejne guziki koszul. Po
chwili już uporaliśmy się z wszystkimi. Wtedy ostrożnie zbliżył twarz do mojej
szyi, chwytając za oba kołnierzyki. Zsunął mi koszulę z ramion i musnął moją
rozpaloną skórę wargami. Miałam wrażenie, że wszystko we mnie drży, domagając się
jego dotyku. Byliśmy jak dwie bomby zegarowe. Wszystkie emocje, pragnienia,
namiętność, pożądanie już szykowały się do wybuchu. Powtórzył ruch i wtedy nie
wytrzymałam. Splotłam palce na jego karku, zamykając mu usta agresywnym
pocałunkiem. Nie potrzebował wiele. Po chwili złapał mnie za biodra i
przerzucił przez bok, aż opadłam na kanapę. Zawisł nade mną, przenosząc
pocałunki na mój dekolt, a później brzuch. Bez trudu uporał się z zamkiem i
guzikiem moich spodni. Następnie wrócił do moich ust. Po chwili jego język
wtargnął do mojego wnętrza, aż jęknęłam z nagłej przyjemności. Każdy jego ruch
zdradzał ogromne zniecierpliwienie i pożądanie. Jego koszula wylądowała na
podłodze. Nagle opadł na mnie całym ciężarem ciała. Drgnęłam z podniecenia, gdy
sporym wybrzuszeniem w spodniach zderzył się z moim kroczem. Wilgotnymi
pocałunkami składanym na szyi odbierał mi zupełnie rozum. Powietrze pachniało
pożądaniem i naszymi rozgrzanymi oddechami.
Nagle…
jak to na filmach w takich momentach bywa… zadzwonił telefon.
____________________________________________________________
Od razu mówię, że ten rozdział to jest max. Dłuższych nie będzie. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. ☺ Jakby coś, to przepraszam za wszelakie błędy; tego tekstu jest naprawdę sporo, a ja jestem tylko człowiekiem. :)
Jak zwykle dziękuję za komentarze. To bardzo miłe, że jesteście, że czytacie i że chce Wam się komentować. ♥ Dziękuję również za wyświetlenia, których liczba przed chwilą przekroczyła 1800 (o ile się nie mylę). :***
A teraz Was wykorzystam, bo mam naprawdę ogromny problem, z którym sama sobie nie poradzę. :O ;3
A więc wybierajcie: ;D
Myślę, że niektórzy z Was już domyślają się, o co chodzi, a jeśli nie, to wkrótce się dowiecie. ;) Z góry dziękuję i do następnego. :***
PS. "Kobieta zmienną jest" - jak mawiał poeta, a gdy Paulinie się nudzi, to lubi sobie oglądać różne zdjęcia na internecie, więc w roli Julie ponownie "występuje" Shelley. :3 Przepraszam, że Wam tak mieszam. Już więcej nie będę, obiecuję. :)
____________________________________________________________
Od razu mówię, że ten rozdział to jest max. Dłuższych nie będzie. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. ☺ Jakby coś, to przepraszam za wszelakie błędy; tego tekstu jest naprawdę sporo, a ja jestem tylko człowiekiem. :)
Jak zwykle dziękuję za komentarze. To bardzo miłe, że jesteście, że czytacie i że chce Wam się komentować. ♥ Dziękuję również za wyświetlenia, których liczba przed chwilą przekroczyła 1800 (o ile się nie mylę). :***
A teraz Was wykorzystam, bo mam naprawdę ogromny problem, z którym sama sobie nie poradzę. :O ;3
A więc wybierajcie: ;D
1. |
2. |
PS. "Kobieta zmienną jest" - jak mawiał poeta, a gdy Paulinie się nudzi, to lubi sobie oglądać różne zdjęcia na internecie, więc w roli Julie ponownie "występuje" Shelley. :3 Przepraszam, że Wam tak mieszam. Już więcej nie będę, obiecuję. :)
Kocham to <3
OdpowiedzUsuńPs. Znowu czytam nad ranem.
O M G !
OdpowiedzUsuńJak mogłaś?! Jak mogłaś przerwać w takim momencie? ;C
Mam nadzieję, że zignorują ten telefon (taki zboczuszek ze mnie) ^^
Rozdział naprawdę bardzo fajny, długość długa i w sam raz.
Trzy razy tak! Dziękujemy, przechodzisz dalej. Haha, nie pytaj, odbija mi ;D
Ci do obrazków -> zdecydowanie 1 jest taki awww ;3
Życzę dużo weny!
Do napisania, anonimek ;*
Świetny rozdział!!! <3
OdpowiedzUsuńNiech nie odbierają tego pieprzonego telefonu no! :D <3
A tam błędy, jeśli coś jest tak dobre, jak twoje opowiadanie, to nie zwraca się uwagi na żadne błędy, których swoją drogą nie zauważyłam:D Ani jednego :*
Zdecydowanie 1 *.*
Czekam na kolejnyyyy <3
Dobry rozdział. Szkoda, że zmieniłaś bohaterkę, ale nie wtrącam się :)
OdpowiedzUsuńOh jeju... Świetny rozdział. To opowiadanie jest świetne. Wspaniale piszesz <3
OdpowiedzUsuńZdecydowanie 1.
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ^.^