* * *
Siedzieliśmy właśnie z Harrym u mnie w salonie na kanapie, przeglądając album ze zdjęciami.- A to… - Wskazałam palcem na fotografię małej dziewczynki na plaży w kapeluszu i stroju kąpielowym. - …Liverpool, rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty piąty. Zoey jeszcze się nie urodziła.
- Jaka słodka byłaś… - odparł. – Dalej jesteś. – Pocałował mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się tylko pod nosem.
- A gdzie Zoey? – spytał nagle.
- Czatuje na listonosza – zachichotałam.
- Jak to? – zdziwił się.
- Nie słyszałeś o krajowym konkursie fizycznym?
- Coś tam słyszałem…
- No właśnie. Wyniki mają przyjść pocztą. Gdyby jej się udało, pojechałaby do Birmingham na kolejny etap. Sądzę, że bardziej zależy jej na tym wyjeździe niż na konkursie – zaśmiałam się.
- Dlaczego?
- Bradley Simpson, mówi ci to coś?
- Nie bardzo…
- A The Vamps? – kontynuowałam.
- Też nie…
- Zacofany jesteś. To jej ulubiony zespół. Liczy na to, że ich spotka podczas tego weekendu.
- Jedziesz tam z nią? – spytał z nutką smutku.
- Nie. Grace się zadeklarowała. Ma tam ponoć jakąś rodzinę.
- I świeżo upieczony małżonek tak ją puści?
- Świeżo upieczony małżonek nie miał zbyt wiele do powiedzenia – zaśmiałam się i wróciliśmy do oglądania zdjęć.
- Zaraz, zaraz – odezwał się po kilkunastu sekundach. – Czy to znaczy, że będziemy mieli weekend… tylko dla siebie? Sami w mieszkaniu?
- O ile mój szef nie zada mi niczego do domu, to tak – odparłam, uśmiechając się szeroko.
- Niech tylko spróbuje, to ja z nim pogadam. – Odgarnął mi włosy z jednej strony i pocałował w szyję. Robił się coraz śmielszy. Przysunął się bliżej, a jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne.
- Harry, nie rozpędzaj się. – Odepchnęłam go, kładąc rękę na jego czole. – Zoey zaraz tu wejdzie.
Z ciężkim westchnieniem odsunął się ode mnie i wróciliśmy do oglądania.
- Twoja mama była piękną kobietą – stwierdził po chwili.
- Bardzo.
- A właściwie, to… co się z nimi stało? – spytał ostrożnie. – Nie musimy o tym rozmawiać, jeśli to dla ciebie trudne – dodał.
- W porządku. Oni po prostu... spłonęli... w firmie taty... jakiś podpalacz... - Łzy popłynęły spod moich przymkniętych powiek. Przetarłam mokre policzki wierchem dłoni. – To wtedy wszystko się posypało – kontynuowałam. – Chłopak mnie zostawił. Musiałam zrezygnować ze studiów dziennych na rzecz zaocznych, bo przecież za coś trzeba było żyć. Nie wiem, jakim cudem mi się udało je skończyć. Zayn mi wtedy bardzo pomógł. Właśnie otwierał biuro detektywistyczne, gdzie mnie zatrudnił do przepisywania raportów. Przeprowadziłyśmy się tutaj… i tak jest do teraz.
- A co z… podpalaczem? – spytał, gładząc mój policzek.
- Nie znaleźli go do teraz i chyba nigdy to się nie stanie. Przestałam już w to wierzyć.
Po chwili się uspokoiłam i wróciliśmy do oglądania zdjęć.
- A to kto? – spytał, wskazując na fotografię mnie i obejmującego mnie szatyna.
- Mój pierwszy chłopak, Liam – odpowiedziałam z dumą. – Przystojny, co?
- Bardzo – parsknął.
Uśmiechnęłam się zadowolona. Wprost uwielbiałam prowokować jego zazdrość. Był wtedy taki… zaborczy. Po prostu czułam, że należę do niego i – nie ukrywam – podobało mi się to.
- To on cię wtedy rzucił? – zapytał z pogardą w głosie.
- Nie, to było później. Tamten chłopak miał na imię William. Z Liamem mam do teraz dobry kontakt, chociaż rzadko się widzimy, bo…
- Zaraz, zaraz! – Wytrzeszczył oczy, zbliżając do nich fotografię. – To TEN Liam Payne? Gracz naszej narodowej drużyny koszykarskiej?
- Tak, dokładnie ten – zaśmiałam się, widząc jego reakcję.
- I on był twoim pierwszym chłopakiem? – spytał, niedowierzając.
- Tak.
- I w dalszym ciągu utrzymujecie kontakt?
- Tak.
- To dlaczego w ogóle zerwaliście?
Westchnęłam.
- Gdy był w wieku szesnastu lat, kupił go jakiś klub. Miał coraz mniej dla mnie czasu, więc się rozstaliśmy. Ale w dalszym ciągu jesteśmy dobrymi przyjaciółmi – dodałam uszczypliwie.
- Nie rozumiem, co ty tu robisz… - oznajmił po chwili. – Przy zwykłym, biednym nauczycielu, skoro mogłabyś być dziewczyną prawdziwej gwiazdy.
Uderzyłam go nadgarstkiem w ramię.
- Bo cię kocham, głupku! – powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Przygryzłam wargę skonsternowana, wbijając wzrok w album.
- Przepraszam – bąknęłam.
- Za co? – zapytał. – Przeprasza się za kłamstwo. Skłamałaś?
- Nie, ale zapomnijmy o tym, proszę.
- Mam zapomnieć o tym, że mnie kochasz? – zadrwił, śmiejąc się. – A może o tym, że ja ciebie kocham?
- A tak jest? – spytałam ze spuszczonym wzrokiem.
Delikatnie ujął mój podbródek, gładząc go kciukiem.
- Myślałem, że to oczywiste – odparł.
Objęłam go za szyję, opierając podbródek na jego ramieniu. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Odłożyłam album gdzieś na bok i wgramoliłam się na jego kolana, obejmując go za szyję.
- Musisz mieć jakieś wady – stwierdziłam.
Rozłożył ręce jak do przeszukania.
- To je sobie znajdź – odparł, uśmiechając się. Kąciki jego warg uniosły się, a po chwili w policzkach pojawiły się dołeczki, które dodawały mu niemalże chłopięcego uroku. Uwielbiałam obserwować ten proces.
Łzy szczęścia błysnęły mi w oczach. Położyłam głowę na jego piersi, a on objął mnie, tuląc do siebie. Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy. Bawiłam się jego łańcuszkiem bezmyślnie. Moje myśli błądziły wokół przeszłości i teraźniejszości. Wokół ostatnich wydarzeń i tego, co ja w ogóle robię w jego ramionach, całkowicie spełniona i szczęśliwa.
- O czym myślisz? – zapytał.
- Hm… - zaśmiałam się ironicznie.
Nagle usłyszeliśmy huk. To Zoey wpadła do mieszkania.
- Dosyć tego miziania się, gołąbeczki!
Odsunęliśmy się od siebie ze śmiechem.
- Przeszłaś – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- No raczej.
- I co ja zrobię sama przez cały weekend? – Wydęłam dolną wargę.
- Och, myślę, że pan Styles się tobą doskonale zajmie – zaśmiała się z pewną dozą ironii.
- Harry. W domu po prostu Harry – odparł szatyn, gładząc moje ramię. – W końcu - jakby nie patrzeć - jestem twoim szwagrem – zaśmiał się.
Nigdy nie czułam się bardziej zwyczajnie i chyba to właśnie było w tej chwili takie wyjątkowe.
____________________________________________________________
Jedno, na co zwróciliście mi uwagę, a czego ja sama nie zauważyłam: Poprzedni rozdział faktycznie był krótki, lecz tylko dlatego, że wiele rzeczy w nim zmieniłam i zrobiła się taka, a nie inna długość. ☺ Ten jest nieco dłuższy (od poprzedniego na pewno ;)) i następne też powinny. Co do spisu treści, to od teraz będę tam wklejać tylko linki do opublikowanych rozdziałów, bo w tych nieopublikowanych się pogubiłam i sama już nie wiem, na jakim etapie jestem. Jak coś, to wiedzcie, że Impassivity "się pisze". Dość powoli, ale jednak. ^^
A w następnych rozdziałach (taki mini-spojler) oprócz Julie i Hazzy - słodziaków - rozwinę też trochę wątek wyjazdu Zoey do Birmingham, bo wydaje mi się on dosyć ciekawy. ;)
Jak zwykle z całego serducha dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i liczę na kolejne pod tym. ♥♥♥
PS. Bo wiem, że są tutaj jacyś czytelnicy bloga z imaginami. Na szczęście konkursy już za mną (no, przynajmniej te najważniejsze ;)), więc myślę, że wkrótce to wszystko się w miarę unormuje, jak tylko nabiorę sił do pisania, bo póki co mam trzy pomysły, ale najpierw chyba muszę sobie trochę odpocząć, bo totalnie nic mi się nie chce. ^^ Bądźcie cierpliwi. ✌ x
Jedno, na co zwróciliście mi uwagę, a czego ja sama nie zauważyłam: Poprzedni rozdział faktycznie był krótki, lecz tylko dlatego, że wiele rzeczy w nim zmieniłam i zrobiła się taka, a nie inna długość. ☺ Ten jest nieco dłuższy (od poprzedniego na pewno ;)) i następne też powinny. Co do spisu treści, to od teraz będę tam wklejać tylko linki do opublikowanych rozdziałów, bo w tych nieopublikowanych się pogubiłam i sama już nie wiem, na jakim etapie jestem. Jak coś, to wiedzcie, że Impassivity "się pisze". Dość powoli, ale jednak. ^^
A w następnych rozdziałach (taki mini-spojler) oprócz Julie i Hazzy - słodziaków - rozwinę też trochę wątek wyjazdu Zoey do Birmingham, bo wydaje mi się on dosyć ciekawy. ;)
Jak zwykle z całego serducha dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i liczę na kolejne pod tym. ♥♥♥
PS. Bo wiem, że są tutaj jacyś czytelnicy bloga z imaginami. Na szczęście konkursy już za mną (no, przynajmniej te najważniejsze ;)), więc myślę, że wkrótce to wszystko się w miarę unormuje, jak tylko nabiorę sił do pisania, bo póki co mam trzy pomysły, ale najpierw chyba muszę sobie trochę odpocząć, bo totalnie nic mi się nie chce. ^^ Bądźcie cierpliwi. ✌ x
Ale słodko, choć czuję, że coś się może stać... Już jestem cii, nie mówię nic :) Bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział :* No i megasłodki :D <3
OdpowiedzUsuńKocham takiego Hazzę :* Nie lubię, kiedy on jest smutny, ale nie lubię też, kiedy Julie jest smutna :P Tak jest idealnie :*
I ta perspektywa wspólnie spędzonego weekendu... :D
Jestem zboczuszkiem, więc fajnie by było przeczytać TAKĄ scenę :D :D :D <333
Kocham to <3
http://maniac-harrystylesff.blogspot.com
Pięknie. Fan-ta-sty-cznie! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga. Uwielbiam.
Julie i Harry są tacy słodziaśni <3
I coś czuję, że Zoey spotka Bradley'a...
Masz ogromny talent, którego można pozazdrościć. Twoje rozdziały są lekkie i przyjemnie się je czyta. Idealnie wykreowałaś bohaterów, a teraz świetnie opisujesz ich historie.
Liczę na troszeczkę dłuższe rozdziały, bo są naprawdę wspaniałe. Przyznam, że te czytam po 2/3 razy. Poprostu czuję niedobór Twojej twórczości.
Ale, ale. To Ty decydujesz o długości.
Żczę dużo, dużo, duuu-żo weny <3
Do napisania, rozpisany (tym razem bardziej c; ) anonimek ;*
Kocham to co robisz w stu procentach. <3
OdpowiedzUsuńJakie słodziutkie... ^.^ cudowny rozdział <3 taki kochany... Oh, Harry <33 też bym takiego chciała. Kocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zawsze. Takie słodziaki z nich :D
OdpowiedzUsuńalive-1d.blogspot.com