Wzięłam
szybki prysznic, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka w koszmarnym nastroju.
Nagle usłyszałam cichy dźwięk odbieranego esemesa. Chwyciłam telefon z szafki i
spojrzałam na wyświetlacz, na którym pojawił się rząd cyferek jakiegoś
nieznanego mi numeru. Przesunęłam palcem po ekranie, odblokowując go i otworzyłam
wiadomość.
Zapewne wiesz, kim jestem. Zapewne
mi nie odpiszesz. Zapewne będziesz zła, że napisałem. Chciałem tylko życzyć Ci
dobrej nocy. x
Pierwsze,
co zrobiłam: zapisałam jego numer. Następnie odpisałam na esemesa szybko i w
gniewie.
Do: Harry
Mam nadzieję, że dobrze się
bawiłeś?! Mówiłam, że to tylko jedna kolacja. Po prostu daj mi teraz spokój.
Nic od Ciebie nie chcę, jasne?!
Odpowiedź
przyszła szybciej, niż się spodziewałam.
Od: Harry
Zrobiłem coś nie tak, Julie?
Przepraszam, jeśli czymś Cię uraziłem. Myślałem, że chcesz…
Nie
odpisałam. Po chwili przyszła kolejna:
Od: Harry
Jeśli robisz sobie żarty, to
przestań.
…
i kolejna:
Od: Harry
Powiedz chociaż, o co jesteś zła,
bo nie usnę, dopóki się nie dowiem!
Fuknęłam
tylko pod nosem, odkładając wyciszony już telefon na szafkę nocną.
Usnęłam
chyba po pół godziny, zmęczona wrażeniami dnia.
Nie
dane mi było jednak się wyspać. Najpierw śnił mi się koszmar o zmutowanych
chrabąszczach, a jak już się obudziłam, była 5:30. Wstałam i zrobiłam sobie kawę,
a następnie położyłam się na stole i po prostu leżałam. Byłam zmęczona.
Pomijając niewyspanie, po prostu psychicznie. Za dużo sobie nawyobrażałam
podczas tej kolacji. I już przez moment… dosłownie sekundę, taka… dość przyjemna
myśl zaświtała mi w głowie. Że może… dobrze, że się zgodziłam, że On traktuje
mnie poważnie, że ten pocałunek… miał dla niego… jakieś znaczenie. I wszystko
szlag trafił. Trudno. Nieraz dostawałam od życia po tyłku i teraz przecież nie
mogło być inaczej. Poczuliście ten sarkazm?
O
7:00 obudziłam Zoey, a o 7:35 wyszła do szkoły. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić,
pojechałam po prostu do biura i zabrałam trochę pracy do domu (Zayn:"Tylko nie próbuj mnie prześcignąć w kategorii Pracoholika Roku!"). Siedziałam tak
już chyba ze trzy godziny, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam od
stołu w jadalni, przy którym pracowałam, i udałam się do przedpokoju. Zerknęłam
w lustro. Nie wyglądałam zbyt dobrze. Podkrążone oczy, włosy w nieładzie, policzki blade,
opadnięte kąciki ust i zwyczajne ciuchy, czyli rozpinany sweter, biała koszulka
i dżinsy. Zmusiłam się do uśmiechu, gdyż nie chciałam wystraszyć wyglądem osoby
stojącej za drzwiami. Wyjrzałam przez wizjer. Ugh… Tego można się było spodziewać. Nawet ten sztuczny uśmiech
zniknął z mojej twarzy.
–
Słucham – odezwałam się, nie otwierając drzwi.
–
Wiesz, że to ja – odparł.
–
Wiem – potwierdziłam.
–
Wiem, że jesteś zła – ciągnął – ale nie wiem dlaczego.
Moja
irytacja narastała z każdym jego słowem.
–
To się, kurwa, dowiedz.
Odeszłam
od drzwi z zaczerwienionymi od złości policzkami.
Po
raz pierwszy od śmierci rodziców przeklęłam. Od tak dawna dusiłam w sobie jakiekolwiek emocje. A teraz pojawiał się On
i wywracał moje uporządkowane życie do góry nogami, rozbudzając te wszystkie
uczucia. Nie pozwolę mu.
Walnął
pięściami drzwi, aż podskoczyłam.
–
Julie, otwórz!
Stanęłam
jak sparaliżowana z bijącym sercem. I wtedy zapadła cisza. Ze strachem
podeszłam do drzwi i przyłożyłam do nich ucho.
–
Julie… – w jego głosie słyszałam tylko bezradność, rozpacz, a jednocześnie…
swego rodzaju tkliwość, miękkość. Coś, co sprawiło, że poczułam się naprawdę
niedobrze. Otworzyłam po prostu te drzwi i spojrzałam na niego. Jeżeli ja wyglądałam
źle, to on wyglądał naprawdę koszmarnie. Sine, podpuchnięte oczy, blada cera…
–
Naprawdę nie spałeś? – spytałam tak cicho, że nie mogłam być pewna, czy mnie
usłyszał.
Skinął
tylko głową, zagryzając wargę, jakby z czymś walczył.
Delikatny
uśmiech zamajaczył na moich ustach. Może jednak coś go obchodziłam?
–
A ten pocałunek? – pytałam dalej. – Coś dla ciebie znaczył?
Oparł
się dłonią o framugę i na chwilę spuścił głowę, po czym spojrzał mi w oczy.
–
Wszystko – odparł.
I
nie wiedziałam, co zrobić. Podejść, przytulić go czy wypytywać dalej o tę
zasadę?
–
Harry, to… – jąkałam się. – Em…
Patrzyłam
na niego, a on na mnie.
–
Nie bądź zła – szepnął.
–
Jest okej – odparłam, siląc się na uśmiech.
–
Nie kłam.
–
Nie powinieneś być w szkole? – spytałam dla zmiany tematu.
–
Za dziesięć minut zaczynam lekcje – wyjaśnił.
–
To idź już, bo się spóźnisz – ponagliłam go, starając się brzmieć naturalnie.
Jakoś automatycznie cofnęłam się o jedną czwartą kroku w tył, jakbym się bała,
że za chwilę pogwałci moją przestrzeń osobistą. Czułam się… dziwnie. Z jednej
strony nie marzyłam o niczym innym, jak o tym, żeby było jak wczoraj, a z
drugiej tego nie chciałam. Taka moja natura. Sprzeczna.
–
Julie, ja… - zaczął - czuję, że coś jest nie tak, ale nie wiem co… Powiedz mi. Proszę.
–
JEST OKEJ – odparłam z naciskiem.
–
Ciągle tylko powtarzasz, że jest okej – mruknął podirytowany. – Zamiast
powiedzieć, o co naprawdę chodzi. Kłamiesz.
Miał
rację. Nie było okej. Ale tylko ze mną. Chciałam, żeby po prostu sobie poszedł.
Żeby o mnie zapomniał. Bo może wtedy ja zapomniałabym o nim…
Ale
to nie był czas na zwierzenia. On nie miał się tego dowiedzieć.
Przygryzłam
nerwowo policzek od środka.
–
Harry, to nie jest dobry moment. Spóźnisz się – próbowałam się ratować.
–
A kiedy będzie dobry moment? – pytał. – Kiedy?
Nigdy,
pomyślałam, ale nie wypowiedziałam tego na głos.
–
Harry, spóźnisz się – powtórzyłam po raz kolejny.
Westchnął
tylko ciężko i podniósł rękę, jakby chciał mnie dotknąć, ale po chwili ją
cofnął zrezygnowany.
–
Do zobaczenia na zebraniu – rzucił tylko krótko i zbiegł ze schodów.
____________________________________________________________
Z trudem się wyrobiłam. Rozdział jest... jaki jest. Nie będę kłamać, że jakoś wybitnie mi się podoba. Teraz pozostawiam go Waszej ocenie. :) ♥
A, no i wkrótce przekroczymy próg tysiąca wyświetleń. Dziękuję za to i za pokaźną liczbę wyświetleń pod poprzednim rozdziałem. No i jeżeli są tu jacyś obcokrajowcy (especially from France ;)), to zachęcam do komentowania. Miło by było. ;*
____________________________________________________________
Z trudem się wyrobiłam. Rozdział jest... jaki jest. Nie będę kłamać, że jakoś wybitnie mi się podoba. Teraz pozostawiam go Waszej ocenie. :) ♥
A, no i wkrótce przekroczymy próg tysiąca wyświetleń. Dziękuję za to i za pokaźną liczbę wyświetleń pod poprzednim rozdziałem. No i jeżeli są tu jacyś obcokrajowcy (especially from France ;)), to zachęcam do komentowania. Miło by było. ;*
Boski rozdział. Nie wiem, co mogę jeszcze dodać. Mam wrażenie, że piszę to samo. Ale po prostu mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJuż chcę wiedzieć, co będzie dalej. Nie dajesz nam spokoju. Jest bardzoo ciekawie <3
Niesamowite!!! <3
OdpowiedzUsuńHazz się chyba serio zaangażował, że aż tak to przeżywa :D <3
Słoooodko <3
Koooooooooocham soł maaaacz <3
Nie mogę się odczekać kolejnego rozdziału <333
Wow. Jest trzecia w nocy i najwyraźniej nie tylko Harry i Julie nie mogą spać . Uwielbiam to fanfiction . I może nie komentuje jakoś specjalnie wybitnie to wiedz, że jest ono genialne.*.*
OdpowiedzUsuńThe best <33
OdpowiedzUsuńLove it <33 sooooł macz ;) rili
Jesteś świetna w tym, co robisz ;D Bardzo przyjemnie czyta się Twoje prace.
Zajebiste, jakie słodkie że nie spa£ całą noc <33 Kochany ;D Czekam na next'a i życzę weny <33 alive-1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuń