piątek, 3 października 2014

ROZDZIAŁ 8

* * *
Siedziałam przy kuchennym stole wystrojona jak szczur na otwarcie kanału. Na sobie miałam czarną, koronkową sukienkę bez ramion, a moją szyję zdobił kaszmirowy szalik. Pomysł Zoey. W myślach analizowałam to wszystko. Na co ja się zgodziłam? A co jeśli naprawdę go polubię? Co wtedy?
Westchnęłam i wtedy Zoey usiadła obok mnie.
- Chcesz mnie dobić? – zapytałam. – Mówiłam, że to jedna kolacja.
- Nie, ja nie o tym – odparła. – Chciałam ci tylko powiedzieć, że jutro jest zebranie.
- Szybko – stwierdziłam ze złośliwością w głosie.
- No jakoś wyleciało mi z głowy. I jeszcze jedno. Mówiłam ci o tej dwudniowej wycieczce do Dublina za niecałe dwa tygodnie?
- No mówiłaś. Już ustaliłyśmy, że pojedziesz.
- Szukają opiekunów… - zaczęła. – Chciałabym, żebyś ze mną pojechała.
- Ja? Dlaczego ja? – spytałam zaskoczona.
- Bo wszystkie z kumpelami zgodnie stwierdziłyśmy, że lepiej, żebyś ty pojechała niż na przykład… No nie wiem… Pani Madox – zaśmiała się. – No proszę… Nie bądź taka. Rozerwiesz się trochę, odpoczniesz. Dobrze ci zrobi.
- Przemyślę to – odparłam i wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Z duszą na ramieniu wstałam i poszłam do przedpokoju. Odetchnęłam głęboko i otworzyłam.
- Cześć – przywitał się, wręczając mi różę. – To dla ciebie.
- Dziękuję.
- Dzień dobry – przywitała się Zoey stojąca za moimi plecami.
- Dzień dobry – odparł.
Oddałam dziewczynie różę, a ona błyskawicznie zniknęła z nią w kuchni. Założyłam płaszcz, chwyciłam torebkę i wyszłam z mieszkania.
- Skomentowałbym twój wygląd – odezwał się Harry – ale powiesz, że się podlizuję, więc może lepiej nie. A zresztą. Co mi szkodzi? – Zrobił krok w moją stronę. Cofnęłam się. Zrobił jeszcze jeden i za plecami poczułam drzwi. Przycisnął mnie do nich lekko, wlepiając swój bezczelny wzrok w moje usta. Przełknęłam ślinę, a moje źrenice powiększyły się, lecz nie wiem, czy to ze strachu czy podniecenia, które nagle zaczęło mnie ogarniać.
- Pięknie wyglądasz, Julie – szepnął miękko, gładząc kciukiem moje wargi. – W normalnych warunkach pocałowałbym cię teraz, ale najlepsze wolę sobie zostawić na deser – dodał, odsuwając się.
- Palant – syknęłam.
- Jesteś urocza, jak się złościsz – zaśmiał się. – Przyjechałbym samochodem, ale po tym popołudniowym deszczu zrobiła się taka piękna pogoda, że stwierdziłem, że możemy się przejść.
Zaczęliśmy schodzić po schodach, a ja w duchu dziękowałam Bogu, że kilka lat temu do perfekcji opanowałam chodzenie na wysokich szpilkach.
- Tia! – prychnęłam. – Po prostu nie marzyłam o niczym innym, jak o spacerze w dwunastocentymetrowych szpilkach przez miasto po mokrym chodniku.
- Mogę cię ponieść, jak chcesz – zachichotał – Albo po prostu wezwiemy taksówkę.
- Nie trzeba – odparłam z godnością.
- Wiedziałem, że to powiesz.
* * *
Po kolacji spacerowaliśmy po londyńskim parku, śmiejąc się głośno z głupot.
Bałam się do tego przyznać sama przed sobą, ale naprawdę dobrze czułam się w jego towarzystwie. Był… zupełnie inny, niż się spodziewałam. Lepszy. Bardziej zabawny, mniej złośliwy. Bardziej sympatyczny, mniej nachalny.
Otarłam łezkę, cały czas chichocząc i na chwilę zapadła cisza.
- Naprawdę mnie polubiłaś czy tylko udajesz? – zapytał poważnie, lecz z lekkim rozbawieniem.
- Nie wiem – odparłam szczerze. – A musimy się teraz nad tym zastanawiać?
- Nie, oczywiście, że nie – zaprzeczył.
Zaprowadził mnie pod drzwi budynku.
- Dziękuję – powiedziałam. – To był miły wieczór… mimo wszystko – zaśmiałam się.
- Tak, mimo wszystko – odparł.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę i zrozumiałam, że daje mi czas na ewentualną ucieczkę. A ja? Chciałam. Miałam zamiar to zrobić. Ale nie mogłam. Jakaś niewidzialna siła kazała mi stać dokładnie w tym samym miejscu, jakby moje nogi wrosły w ziemię.
Zrobił dwa kroki w moją stronę, chwytając moje obie dłonie. Delikatnie pogładził je kciukami.
- Wiem, że tego nie chcesz – powiedział cicho. – Ale nie dbam o to.
Pochylił się i złączył nasze wargi w krótkim, czułym pocałunku. Wtedy po raz pierwszy od dawna moje serce zabiło mocniej. Przyjemne ciepło opanowało moje ciało. Nie walczyłam z tym.
Po chwili jak gdyby nigdy nic odsunął się ode mnie i pożegnał:
- Dobranoc, Julie.
A ja stałam tak w jednym miejscu, nie mogąc się otrząsnąć po tym, co się wydarzyło. Nie sądziłam, że jeden pocałunek może mi tak przewrócić w głowie. Straciłam rozsądek. Po śmierci rodziców przyrzekłam sobie: „Żadnych mężczyzn, dopóki Zoey nie skończy szkoły”, a teraz co? Po trzech spotkaniach, trzech dniach znajomości i jednej kolacji całowałam się pod blokiem z jej nauczycielem.
Zaśmiałam się pod nosem nad własną głupotą kiwając głową poziomo na boki.
Dlaczego więc nigdy nie czułam się lepiej?
Weszłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi. Zadowolona wkroczyłam do środka i od progu naskoczyła na mnie Zoey:
- I co? Jak było? – zasypywała mnie gradem pytań. – Mów!
- A dasz mi się chociaż rozebrać? – podpita, zachichotałam.
Zdjęłam płaszcz i odwiesiłam go na wieszak.
- Nie! Nie mogę! – odparła energicznie. – Mów natychmiast, jak było!
- A możemy odłożyć tej przepytki na jutro, mamo? – jęknęłam drwiąco. – Jest już 23:00. Mama ma chyba jutro szkołę i powinna iść spać.
- Nie pójdę, dopóki mi nie opowiesz wszystkiego ze szczegółami! – zaprotestowała buntowniczo.
- Miło było – odparłam krótko. – Zjedliśmy kolację, pospacerowaliśmy, pogadaliśmy, a potem odprowadził mnie do domu. Tyle.
- Tyle?! Całowaliście się? Na pewno się całowaliście!
- Skąd ten pomysł? – zapytałam wymijająco.
- Wiesz… Kiedyś tam… na jakiejś luźniejszej lekcji… powiedział nam, że kiedyś miał taką zasadę, że zawsze się całuje na pierwszej randce. Potem stwierdził, że teraz już na randki nie chodzi, ale chyba tę kolację można nazwać randką?
- Aha – odparłam krótko i udałam się do swojego pokoju.
Myślałam, że coś rozniosę. Cały czar wieczoru prysł.

Ach, tak! Zasada! Chodziło o zasadę! Ciekawe, czy ten cholerny pocałunek w ogóle coś dla niego znaczył?
____________________________________________________________
Wiem. Wiem. Spieprzyłam i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Bo wygląda to trochę tak: w piątek się poznali, w niedzielę się całują. Przepraszam. Stwierdziłam po prostu, że to już ósmy rozdział i wypada chyba, żeby zaczęło się wreszcie coś "dziać". ;)
Bardzo prawdopodobne, że na następny rozdział pojawi się nieco później niż zwykle, bo zamierzam wprowadzić w nim kilka dość znaczących zmian, więc opóźnienia musicie mi wybaczyć. xxx
PS. Zaszły drobne zmiany w zakładce z bohaterami. Wyjaśnienie macie obok, więc tutaj się nie rozpiszę. :)

5 komentarzy:

  1. Niesamowiteeeeee!!! Aaaaa! Całowali się! Wreszcie! <3
    Kit z tym, że w piątek się poznali, a w niedzielę się całują :D To i tak jest maga słoooodkie *.*
    No i się maga zajebiście bardzo cieszę, że Julię gra Danielle Campbell <3 Może dlatego, że straaasznie ją uwielbiam ^_^
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :D <333

    Wpaaadaj :D *.*
    http://different-world-1d.blogspot.com
    http://maniac-harrystylesff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to. Wcale nie przeszkadza mi to, że się tak krótko znają. Ten pocałunek był magiczny. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam... Czasem miło pomarzyć i poczytać, że można się tak szybko zakochać, zacząć całować :) Ach i och, co do rozdziału. Mega romantycznie, mega fajnie i mega uroczo <3
    Ja już chcę nexta!! Ale tylko dlatego, że ciekawi mnie, co wykombinujesz. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No way!! Całowali się!! Omg...!! Ale to ta zasada... Chociaż mnie wydaje się, że on później przestanie stosować się do swoich zasad (no albo już to zrobił). Nie wiem, nie wiem... Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. W dupie z tym, że tak krótko się znają :D Czekałam na tą kolację z niecierpliwością, rozdział zajebisty. Pocałowali się w końcu, ale ta jego zasada mnie martwi ;// Ale trudno... XD Czekam na next i życzę dalszej weny <3
    Zapraszam: alive-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K