* * *
Siedziałyśmy z Zoey przy kolacji. Nie wspomniałam jej jeszcze nic o dzisiejszej rozmowie z jej wychowawcą.- Jak w szkole? – spytałam jak co dzień.
- Może być – odparła. – Chociaż czwartek zdecydowanie nie należy do moich ulubionych dni tygodnia.
- Powiedz mi, Zoey… - zaczęłam niby od niechcenia. – Co sądzisz o swoim nowym wychowawcy?
Jej twarz na kilka nanosekund przyjęła rozmarzony wyraz.
- Fajny jest… - westchnęła. – Wszystkie laski w szkole się za nim oglądają. Nawet Ethanowi sporo do niego brakuje… Ma taki uśmiech, że normalnie… Szkoda tylko, że jest ode mnie o osiem lat* starszy… Ale dla ciebie w sam raz.
Upiłam łyk herbaty i zaśmiałam się histerycznie. Młoda to ma wyczucie…
- Pytałam raczej, co sądzisz o nim jako o nauczycielu – sprecyzowałam.
- Pozwól, że się nie wypowiem na ten temat, bo uczy angielskiego, a to najgorszy przedmiot ever. – Przewróciła oczami i skrzywiła się teatralnie.
- Ale generalnie go lubisz? – zapytałam.
- Pana Stylesa? No jasne – odparła z entuzjazmem.
- Co byś powiedziała na korepetycje? – Narzgnęłam na widelec makaron z zapiekanki i włożyłam go sobie do buzi, żując powoli.
- Z nim! O, matko! – pisnęła. – Wszystkie laski by mi zazdrościły! Ja nie mogę!
- Easy, easy, młoda. – Podniosłam dłoń do góry, chcąc ją ostudzić. – Właśnie w tym sęk. Te korepetycje mają ci pomóc, a nie wzbudzać zazdrość twoich rówieśniczek napalonych na swojego młodego nauczyciela od angielskiego.
- Jasne, wiem – odparła nieco przytomniej. – Ale zaraz, zaraz. Skąd ten pomysł z korepetycjami, skoro nawet jeszcze się z nim nie widziałaś?
- Widziałam się z nim dzisiaj. Zaprosił mnie na rozmowę w związku z twoimi „pięknymi” – Zakreśliłam palcami cudzysłów w powietrzu. – ocenami.
- Czyli już wiesz? – spytała, spuszczając wzrok, speszona.
- Wiem, wiem. Dlatego chcę ci pomóc. Ja też nie byłam we wszystkim najlepsza. – Poklepałam ją pocieszająco po ramieniu, chcąc dodać jej nieco otuchy. – Zazdroszczę tobie, że tak lubisz matmę i fizę. Ja ich szczerze nienawidziłam. Więc jak? Chcesz tych korepetycji?
- Chcę – odparła cicho.
- To fajnie. – Spojrzałam na zegarek. – Muszę się już zbierać. Ariana nie toleruje spóźnień.
Pocałowałam ją w policzek i wstałam z miejsca, kierując się do przedpokoju. Włożyłam na stopy botki i chwyciłam torebkę.
- Tylko nie spal mieszkania! – krzyknęłam do Zoey. – Pozmywaj po kolacji i nie siedź do późna!
- Jasne! – odpowiedziała.
- To pa! – pożegnałam się.
- Pa!
Wyszłam z mieszkania, zamykając ze sobą drzwi na klucz. Zeszłam po schodach na dół i wyszłam z budynku, kierując się w stronę parkingu. Kliknęłam odpowiedni przycisk i samochód otworzył się, wydając przy tym krótki dźwięk. Wsiadłam do pojazdu i odpaliłam silnik.
Dojazd do pracy zajął mi jak zwykle dziesięć minut. Weszłam do budynku, kierując się w stronę windy. Wsiadłam do niej i wcisnęłam guzik z numerem ‘4’, gdyż właśnie czwarte piętro wynajmowało biuro detektywistyczne, w którym pracowałam. Ruszyła, wydając z siebie charakterystyczny, nieprzyjemny dźwięk, który zawsze wywoływał u mnie ciarki. Po chwili z niej wysiadłam i na wprost spostrzegłam drzwi. Przeszłam kilka kroków i otworzyłam je, wchodząc do środka. Od razu podeszłam do swojego biurka, gdzie zobaczyłam ułożoną kostkę Rubika, a obok niej karteczkę z napisem: „00:45”. Uśmiechnęłam się do siebie. Tyle właśnie panu Lyford zajęło ułożenie jej. Co dzień, gdy przychodziłam do pracy na moim biurku leżała ułożona kostka, a obok niej stosowna karteczka. Później moim obowiązkiem było kostkę na nowo pomieszać i zanieść do gabinetu jednego z moich szefów. Lubiłam to robić, gdyż dzięki temu czułam się jakby „częścią” firmy. Wiedziałam, że należę do zespołu i nie jestem tylko podwładną przepisującą raporty. Dziś zrobiłam to samo i minutę później siedziałam już ze słuchawkami na uszach, a to, co z nich wypłynęło, przelewałam na klawiaturę komputera. Tym razem było to Jego raport. Zayna Malika. Widziałam go może kilka razy w życiu, ale znałam dokładnie każde drgnienie w jego głosie. Wiedziałam, kiedy jest zdenerwowany, kiedy ucieszony, a kiedy zirytowany. Jego niski głos mile muskał moje uszy i taka praca wydawała mi się samą przyjemnością.
Nie wiem, jak długo już pracowałam, gdy nagle poczułam, że ktoś ściąga mi słuchawki, wyrywając tym samym z transu. Spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na tę osobę i zobaczyłam Zayna Malika we własnej osobie.
- Słucham? – zapytałam.
Przykląkł przy moim biurku, podpierając przedramiona i podbródek.
- Dawno się nie widzieliśmy – stwierdził. – Chciałem tylko zapytać, co u ciebie, jak z Zoey…
Uśmiechnęłam się. Rzadko pojawiał się w biurze, a gdy już się to zdarzało, właśnie tak wyglądały nasze rozmowy.
- A dziękuję. W porządku – odparłam. – Zoey ma małe problemy z angielskim, ale wydaje mi się, że już po kłopocie.
- Biedna jesteś – westchnął ze współczuciem. – Mam kilka sióstr i wierz mi. Nie chciałbym matkować ani jednej z nich. Wyciągnę cię na drinka, jak rozwiążemy tę sprawę Alexis Wells, to się rozerwiesz. – Puścił do mnie oko.
Posłałam mu przyjazny uśmiech.
- Dzięki.
- Dobra, to ja ci nie przeszkadzam, bo gdyby Ariana nas przyłapała, to zrobiłaby niezłą zadymę. Do zobaczenia wkrótce.
- Do zobaczenia.
*Wiek podany w zakładce z bohaterami, to lata skończone, a Zoey obchodzi urodziny około listopada, co znaczy, że już niedługo skończy osiemnaście lat, a wtedy ‘pan Styles’ będzie od niej osiem lat starszy, a nie dziewięć. ;)
____________________________________________________________
Teraz takie krótkie wyjaśnienie, bo nie bardzo wiedziałam, gdzie to zawrzeć w treści. Julie pracuje w biurze detektywistycznym, które założył Zayn. Ma on jednak dwoje wspólników: Arianę (nie ma nazwiska, nie odegra większej roli) i pana Lyford (on z kolei nie ma imienia, też nie odegra większej roli). :)
I jak Wam się podoba rozdział? Naprawdę sporo czasu nad nim spędziłam, żeby wszystko było jak należy. Poćwiczyłam też trochę opisy (bo dotychczas zazwyczaj ich unikałam).
A następny rozdział... we wtorek. ;) Po prostu tak pięknie komentujecie, że będzie to taki mały prezent ode mnie dla Was. ;) xxx
Teraz takie krótkie wyjaśnienie, bo nie bardzo wiedziałam, gdzie to zawrzeć w treści. Julie pracuje w biurze detektywistycznym, które założył Zayn. Ma on jednak dwoje wspólników: Arianę (nie ma nazwiska, nie odegra większej roli) i pana Lyford (on z kolei nie ma imienia, też nie odegra większej roli). :)
I jak Wam się podoba rozdział? Naprawdę sporo czasu nad nim spędziłam, żeby wszystko było jak należy. Poćwiczyłam też trochę opisy (bo dotychczas zazwyczaj ich unikałam).
A następny rozdział... we wtorek. ;) Po prostu tak pięknie komentujecie, że będzie to taki mały prezent ode mnie dla Was. ;) xxx
Cudowny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńNiech Julie się wreszcie umówi z Hazzą :D <333
Rozmowa Julie z Zoey świetna, taka na luzie, suuper! Widać, że się napracowałaś. Doceniamy to bardzo!:)
OdpowiedzUsuńDobranoc, weny życzę i kolejnych świetnych pomysłów <3
Kocham to opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńNiestety piszę dopiero teraz. Wcześniej nie miałam jak napisać, że to opowiadanie jest świetne. Bardzo je polubiłam <3 <3
OdpowiedzUsuńSuper:)) Bardzo mi sie podoba ;33 Fajnie by było jakby w następnym rozdziale działa się jakaś akcja i Harry b Julie obronił, hah ta moja wyobraźnia XD
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: alive-1d.blogspot.com