- Mogła pani tak pomyśleć – ciągnął swój bezsensowny wywód – gdyż jestem wychowawcą Zoey, lecz nie zaprosiłem pani tutaj jako jej wychowawca, ale nauczyciel języka angielskiego, z którym ostatnio ma spore problemy.
No wreszcie!
Odetchnęłam nieznacznie w duchu.
- Problemy? – spytałam. – Rok szkolny trwa dopiero od trzech tygodni…
Otworzył dziennik i przekartkował go.
- Proszę zobaczyć. – Obrócił go w moją stronę, a ja pochyliłam się, chcąc mu się przyjrzeć. Wskazał palcem na oceny Zoey. „F” za „F”-em*.
- Wspominała coś – odparłam – że angielski jej nie idzie, ale nie wiedziałam, że jest aż tak źle… - powiedziałam, nie odrywając wzroku od dziennika.
- Niestety tak. Proszę zobaczyć jej ostatni sprawdzian. – Otworzył teczkę, która leżała na biurku i podał mi kartkę papieru zapisaną pismem siostry.
Chwyciłam ją i zaczęłam się jej bacznie przyglądać. Rażąca czerwień aż drażniła mnie w oczy.
Nagle usłyszałam Jego głos tuż przy uchu:
- Proszę zobaczyć tutaj… - Wskazał palcem na jedno z zadań. – Pani siostra popełnia wszystkie możliwe błędy. Nawet te najgorsze.
Przełknęłam głośno ślinę. Jego twarz zdecydowanie znajdowała się zbyt blisko mojej. Intensywny zapach perfum dochodził do moich nozdrzy, drażniąc je swoją przyjemną wonią.
- To było proste… zadanie… - wyjąkałam, po czym z ulgą stwierdziłam, że odsunął się ode mnie, zajmując z powrotem swoje miejsce.
- No właśnie.
- Może to trochę… moja wina – próbowałam jakoś usprawiedliwić siostrę. – Miałabym czas, żeby odrobić z nią lekcje, ale nigdy nie prosiła mnie… o pomoc.
- Zoey to dobra uczennica, tylko przedmioty humanistyczne zwyczajnie jej… nie leżą – stwierdził.
- Mam rozumieć, że przyda jej się korepetytor? – zapytałam.
- Sądzę, że byłoby to dobre wyjście.
- A zna pan kogoś takiego?
- Niestety nie – odparł.
- A sam… może… pan by… jej pomógł? – wyjąkałam.
Na chwilę się zamyślił, bębniąc palcami o biurko.
- Generalnie nie dawałem korepetycji od czasów studiów, ale dla pani mogę zrobić wyjątek – zaakcentował, jakby chcąc podkreślić, że dla kogoś innego nie podjąłby się tej pracy.
Powinnam być wdzięczna czy jak?
- Dziękuję – odparłam z nutą złośliwości, której osoba, która słabo mnie znała (jak on) nie mogła wyczuć – jednak wolałabym najpierw przegadać to z Zoey. Jeśli się zgodzi, to wtedy… - zadzwonię? Ciekawe, jak. – przyjdę do pana i się umówimy – wybrnęłam.
- Ciekawie zabrzmiało – odparł, posyłając mi zawadiacki uśmiech.
Próba podrywu? Nie ze mną te numery.
- Umówimy się na korepetycje Zoey – dodałam chłodno, chcąc zakończyć ten flirt, zanim się jeszcze na dobre zaczął.
- Tylko żartowałem – odparł, bawiąc się brzegiem kartki, która leżała na biurku. – Zawsze bierze pani tak wszystko do siebie?
W tamtym momencie odniosłam wrażenie, że próbuje zrobić ze mnie kretynkę, która wyobraża sobie nie wiadomo co.
- Zawsze – odparłam. – Dlatego lepiej trzymać się ode mnie z daleka. Mój charakter bywa nie do zniesienia.
- Czy pani właśnie próbuje mnie do siebie zniechęcić? – zapytał cwaniacko.
- Próbuję dać panu do zrozumienia, żeby nie próbował pan czegoś, co nie ma szansy na powodzenie – odpowiedziałam oschle.
- Słyszałem, że to ja jestem pewny siebie, ale pani bije mnie na łeb na szyję – powiedział, jakby do siebie.
Wtedy poczułam się jak ofiara w potrzasku. Chciałam stamtąd uciec. Chciałam uciec od tej dziwnej konwersacji i faceta, który na każdy mój argument miał tysiące własnych.
- Ta rozmowa chyba zboczyła na niewłaściwy tor – powiedziałam chłodno, wstając z miejsca. – Do widzenia, panie Styles.
- Niech pani poczeka! – Gwałtownie poderwał się z krzesła. Odwróciłam się w jego stronę. Nie zdążyłam odejść daleko, dlatego staliśmy w niewielkiej odległości od siebie. – To nie tak miało zabrzmieć. Przepraszam, jeśli panią uraziłem. Też bywam nie do zniesienia – zaśmiał się.
Poczułam, jak robię się czerwona ze złości. Chciałam, żeby po prostu dał mi wtedy wyjść, żegnając się zwykłym ‘do widzenia’. Nie miał przepraszać, nie miałam mu wybaczać. Chciałam po prostu, żeby na tym skończyła się nasza ‘znajomość’. Nic więcej.
- Nie uraził mnie pan – odparłam oschle. – Sądzę po prostu, że nie tak powinnam rozmawiać z nauczycielem mojej siostry.
- Czy to, że jestem nauczycielem pani siostry, dyskwalifikuje mnie nawet jako kogoś, z kim mogłaby się pani zaprzyjaźnić? – spytał, świdrując mnie wzrokiem.
- Nie wierzę w przyjaźń między mężczyzną a kobietą – wypaliłam.
- Ja też nie – odparł zuchwale.
- Co pan sugeruje?
- Nic – odparł, jakby przytomniejąc. – Ma pani rację. Nie w ten sposób powinniśmy rozmawiać. Przynajmniej nie, gdy jesteśmy w szkole – dodał beznamiętnym tonem, jakim zapewne zwracał się do swoich uczniów.
- Cieszę się, że się rozumiemy – powiedziałam nieco przyjaźniej. – W takim razie do widzenia.
Obróciłam się na pięcie i skierowałam swe kroki w stronę wyjścia.
- Do zobaczenia, mam nadzieję – odparł.
Z ulgą zamknęłam za sobą drzwi od sali, a po głowie krążyła mi jedna myśl: Co to, do ciężkiej cholery, było? Idąc na palcach przez korytarz, analizowałam to, do czego przed chwilą doszło. Dziwna rozmowa… wbrew pozorom nie bardzo o Zoey, próba podrywu (???), potem to nagłe oprzytomnienie… Ten cały Styles to najbardziej irytująca, a jednocześnie nieodgadniona osoba, jaką znam.
*po polsku byłoby to: „jedynka za jedynką”, ale (jak zapewne wiecie) skala ocen w Wielkiej Brytanii jest inna. Na tym etapie, na którym jest Zoey (college) od A do F. ☺
____________________________________________________________
Jako tako się wyrobiłam, bo jeszcze nie ma soboty, ale zapewne liczyliście, że ten rozdział pojawi się wcześniej. Nie będę Was zanudzać. Po prostu miałam zabiegany dzień (a raczej tydzień) i zabrakło mi czasu. Teraz też najchętniej położyłabym się spać, ale obowiązki wzywają. :-7
Dziękuję za komentarze i mam nadzieję, że ich liczba się utrzyma. ♥♥♥
A kolejny rozdział oczywiście za tydzień, aczkolwiek nie mam pojęcia, o jakiej porze. :* xxx
Jako tako się wyrobiłam, bo jeszcze nie ma soboty, ale zapewne liczyliście, że ten rozdział pojawi się wcześniej. Nie będę Was zanudzać. Po prostu miałam zabiegany dzień (a raczej tydzień) i zabrakło mi czasu. Teraz też najchętniej położyłabym się spać, ale obowiązki wzywają. :-7
Dziękuję za komentarze i mam nadzieję, że ich liczba się utrzyma. ♥♥♥
A kolejny rozdział oczywiście za tydzień, aczkolwiek nie mam pojęcia, o jakiej porze. :* xxx
Kocham kocham kocham <333
OdpowiedzUsuńStyles już jakieś propozycje haha :D cały on :D kocham go normalnie :*
I ciebie też kocham za to, że piszesz tak genialną historię <3
Czkam na następny rozdział <333
Zapraszam także do siebie :)
http://maniac-harrystylesff.blogspot.com
http://different-world-1d.blogspot.com
Boska rozmowa, no inaczej być nie mogło!:) Teraz to w ogóle czekam na kolejny rozdział, ciekawe, co się wydarzy...;)
OdpowiedzUsuńStyles jak zwykle zaczyna od konkretów. Świetny rozdział i cudowne opowiadanie. Nie mogę się już doczekać następnego piątku. ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOoooh... SYLES!! Kocham cię <3 <3
OdpowiedzUsuńJest super!! Świetny rozdział ;) Opowowiadanie wspaniałe :D
Nie mogę doczekać się nexta ;-*