- Na pewno kawa? – spytała Zoey. – Nie położysz się spać? Wróciłaś o piątej, bo słyszałam.
- Nie mogę. – Ziewnęłam. – Obiecałam Grace, że pójdę z nią wybierać suknię ślubną.
- Ona już do ślubu, a ty co? – Szturchnęła mnie w ramię. – Też byś sobie kogoś znalazła.
Upiłam potężny łyk kawy.
- Haha. Ciekawe, kiedy?
- No jak to kiedy? Wyjdź gdzieś wieczorem… poderwij sobie jakiegoś przystojniaczka… Tyle filozofii. Urody to ci akurat nie można odmówić. Byś widziała, ilu moich kolegów się do ciebie ślini…
Skrzywiłam się w grymasie.
- Tego akurat mi mogłaś oszczędzić. Poza tym wieczory mam zajęte.
- No tak… Tylko praca i praca… Może spróbuj z tym swoim szefem? Jak mu tam? Malik?
- Ta… chyba z jego głosem, bo w biurze rzadko się pojawia?
- Serio przepisujesz te raporty z nagranej taśmy? – spytała, rozdziawiając usta.
- No a jak? Myślałaś, że prywatni detektywi noszą przy sobie długopis i notes do zapisywania notatek?
- Sama nie wiem, co myślałam. Szkoda mi cię. Zero jakiegokolwiek życia uczuciowego.
Zaśmiałam się.
- A mi siebie nie. Dobra, idź już do tej szkoły, bo się spóźnisz.
- Idę, idę… Ale przemyśl to jeszcze.
- Jasne, jasne – zbyła ją.
Pocałowała mnie w policzek, chwytając torbę i wyszła.
Westchnęłam. Kiedyś faktycznie miałam powodzenie. Teraz? Miałabym, gdybym chciała. Ale nie chcę. Mam już wystarczająco problemów na głowie. Zoey, praca… Wystarczy. Wystarczy.
W POŁUDNIE
Siedziałam właśnie na krześle w sklepie ze sukniami ślubnymi, czekając na Grace, która właśnie się przebierała w jedną z nich. Po półtorej minuty kotara się odsunęła i wyszła. Jejku! W tamtym momencie dosłownie poczułam się jak jakaś nędzna mrówka. Przy niej. Wyglądała nieziemsko w sukni bez ramiączek, rozkloszowanej ku dołowi.- Louis* to szczęściarz – wyszeptałam w zachwycie.
- Podoba ci się? – zapytała.
- Jeszcze jak! Barbara Palvin przy tobie wysiada.
- Nie przesadzaj.
- Wcale nie przesadzam. Sama zobacz.
Okręciła się w stronę lustra i obejrzała.
- No… jest nieźle – stwierdziła.
Przewróciłam oczami.
- Nieźle? Mało powiedziane!
Nagle dało się słyszeć pierwsze dźwięki One Republic – „Counting Stars” – mojego dzwonka. Podbiegłam do torebki leżącej obok krzesełka i szybko ją rozpięłam, wyciągając telefon. Nieznany numer. Odebrałam.
- Halo?
- Dzień dobry – po drugiej stronie usłyszałam aksamitny, męski głos. – Czy rozmawiam z panią Julie Spencer?
- Tak…
*Tak, chodzi o TEGO Louisa. W tym opowiadaniu jest narzeczonym przyjaciółki Julie. :)
____________________________________________________________
No i pierwszy rozdział. :) Jest krótki i nudny; doskonale zdają sobie z tego sprawę, ale chyba początki takie być muszą? ☺ Sądzę, że w drugim rozdziale dzieje się więcej, chociaż tak na dobre akcja rozkręci się dopiero w trzecim. ;)
Zachęcam do komentowania, odwiedzania zakładek, dodawania do obserwowanych itd. ... Chciałabym wiedzieć, dla ilu osób piszę. ;) Pozdrawiam wszystkich! ♥♥♥
jak na początek super <3 ciekawe, kto tam dzwoni do Julie...
OdpowiedzUsuńpowodzenia, weny życzę :)
Jest juz Louis i Zayn jest dobrze. Mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńJest super ;D Podoba mi się już.
OdpowiedzUsuńCiekawe, kto tam do niej dzwonił... Heh, zgaduję, że dowiemy się w następnym rozdziale :)
Co Ty mówisz, wcale nie jest nudny ! :) Akcja jest świetna, bardzo mi się podoba ! ;*
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka jest typowo zapracowaną kobietą, ktoś na pewno pojawi się w jej życiu jestem tego pewna :D Hmm ciekawe kto do niej dzwonił? No nic czekam na dwójeczkę :) Pozdrawiam :*
http://effective-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Liebster Award
UsuńWięcej informacji na http://effective-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
Gratulacje!
Niesamowite!!! *.* Nie mogę doczekać się 2 rozdziału <333
OdpowiedzUsuńI enjoy what you guys are up too. Such clever work and coverage!
OdpowiedzUsuńKeep up the wonderful works guys I've included you guys to our blogroll.
Also visit my homepage ... Tranquility Soy Candles, ,